Formula 1 chwilowo opuszcza Europę i kieruje się ku Kanadzie, gdzie odbędzie się kolejne GP. Ponownie będzie to tor uliczny, ale bardziej przypominający tor w Melbourne niż wąskie ulice Monako. Dla mnie osobiście to jedno z ulubionych miejsc w kalendarzu F1. Tor Circuit Gilles Villeneuve znajduje się na sztucznej wyspie Ile Notre-Dame stworzonej w celu organizacji targów EXPO w 1967 roku. W 1977 umotywowani sukcesami Gillesa Villeneuve'a w F1 Kanadyjczycy postanowili sprowadzić F1 do Montrealu. Oczywiście, najlepszym miejscem do przeprowadzenia GP była wspomniana wyspa z powodu pięknej, futurystycznej (jak na tamte czasy) infrastrukturze. Pierwsze GP odbyło się w 1978 roku i tak się złożyło, że Villeneuve odniósł pierwsze swoje zwycięstwo w F1 w bolidzie Ferrari. Po jego tragicznej śmierci w 1982 nazwę toru z Circuit Île Notre-Dame zmieniono na Circuit Gilles Villeneuve. Co do samej nitki toru to jest to tor bardzo szybki. Można nawet powiedzieć, że to tor typu stop and go podobnie jak Sakhir w Bahrajnie. Na tym podobieństwa się nie kończą, bo również i tu hamulce poddane są bardzo wysokim obciążeniom. Charakteryzuje się on wolnymi zakrętami (np. zakręt T10 - nawrót), ale i średnio szybkimi szykanami (na papierze nienajlepszy tor dla Mercedesa). Nie mogło zabraknąć oczywiście długiej prostej. Także, w kwestii wyprzedzania jest to jeden z tych torów, na których spodziewamy się oglądać wielu udanych ataków. Dlatego też, pozycja startowa nie jest tak istotna jak w przypadku innych wyścigów.
Nieco ponad 4 kilometrową pętlę rozpoczyna krótki dojazd do pierwszej sekwencji lewy-prawy. Pierwszy z nich to dość szybki łuk, a obranie tu optymalnej linii przejazdu jest bardzo ważne (o czym przekonał się Vettel podczas zeszłorocznego GP, kiedy to nie chciał potrącić mew znajdujących się na torze), bo zaraz po nim następuje wolny prawy zakręt T2. Jest to można powiedzieć mały nawrót prowadzący do krótkiej prostej, za którą mamy pierwszą szykanę prawy-lewy (T3-T4). Podczas jej pokonywania trzeba być niezwykle precyzyjnym, bo ściany toru w Montrealu są bardzo blisko. Po szykanie mamy szybki zakręt T5, po którym czeka kolejna szykana. Dojazd do łuków T6-T7 kończy pierwszy sektor. Tym razem to sekwencja lewy-prawy, gdzie można, a nawet trzeba agresywnie atakować szczyt T6. Ponownie, optymalna linia jazdy jest kluczowa, w celu osiągnięcia najwyższej możliwej prędkości na końcu kolejnej prostej. Po niej, jak można się spodziewać, kierowców czeka kolejna szykana (prawy-lewy) - choć tym razem dość szybka. Po zakrętach T8-T9 kolejny kawałek łukowatej prostej prowadzący do najwolniejszego zakrętu na torze - nawrotu T10. To miejsce jest jednym z najbardziej charakterystycznych miejsc na torze. Jest to również jedno z dogodnych miejsc do wyprzedzania. Jednak żwirowe pobocze w tym miejscu może zaprzepaścić szansę na dobry wynik. Na pewno wśród wspomnień mamy naprawdę okropnie wyglądający wypadek jaki przeżył Robert Kubica w 2007 roku. Trzymając się tylnego skrzydła kierowcy Toyoty Jarno Truli'ego Robert trącił go nieco i z ogromnym impetem wpadł najpierw na zaparkowany na poboczu bolid Scotta Speeda a potem w betonowy mur. Po wielokrotnym przekoziołkowaniu wylądował na zewnętrznej ścianie nawrotu. Na szczęście nie doznał on wtedy większych obrażeń i wyraził gotowość do startu w następnym GP (GP USA na torze w Indianapolis 7 dni później). Jednak lekarze nie wyrazili na to zgody. W 2008 roku nawierzchnia w tym miejscu z każdą minutą dosłownie niszczyła się. Miało to związek z nowo położonym asfaltem w tej części toru. Jestem przekonany, że w ten weekend to miejsce będzie jednym z ciekawszych miejsc akcji na torze. Za nawrotem mamy koniec drugiego sektora i najdłuższą prostą na torze (wraz z pierwszą strefą DRS). Prosta (żeby być ściśle precyzyjnym to zawiera 2 zakręty T11 i T12, pokonywane z gazem w podłodze) kończy się niczym innym jak kolejną (już ostatnią) szykaną. Tym razem to sekwencja prawy-lewy ze ścianą mistrzów na wyjściu. Miejsce to zawdzięcza swą nazwę wydarzeniom jakie miały miejsce podczas wyścigu w 1999 roku. Wtedy to 3 mistrzów świata rozbiło swoje bolidy w tym miejscu - Ci "szczęśliwcy" to Michael Schumacher, Damon Hill oraz Jacques Villeneuve (syn Gillesa). Trzeba dodać, że każdy z nich rozbił swój samochód w osobnych akcjach. W 2011 kolejny mistrz świata - Sebastian Vettel - potwierdził, że nazwa jest jak najbardziej adekwatna, rozbijając swój samochód w tym miejscu. Po szykanie mamy już prostą start-meta (i kolejną strefę DRS). Tak oto prezentuje się tor w Montrealu.
Co o tym torze mówią statystyki? Michael Schumacher był (i póki co jest) dominatorem zwyciężając GP Kanady siedmiokrotnie. Lewis Hamilton również może się popisać całkiem niezłym dorobkiem (5 zwycięstw). Dla Brytyjczyka to miejsce jest bardzo ważne, bo własnie tutaj sięgnął po swoje pierwsze zwycięstwo w F1 w 2007 roku. Był to dla niego dopiero siódmy start w karierze, co nie przeszkodziło w śrubowaniu statystyk (Lewis zdobył 9 podiów z rzędu jako debiutant). Z obecnej stawki wyścig ten wygrywali Raikkonen (2005), Alonso (2006), Vettel (2013), Ricciardo (2014). Schumacher jest także liderem wśród zdobywców PP (6 PP). W tym roku zrównać się z nim może Lewis Hamilton (5 PP). Sebastian Vettel zdobywał PP na tym torze trzykrotnie. Również najszybszych okrążeń Schumacher ma najwięcej, bo cztery, z tą różnicą, że Kimi Raikkonen również czterokrotnie popisywał się najszybszym okrążeniem podczas wyścigu. Czy w tym roku Lewis zbliży się do Czerwonego Barona, a może jednak Vettel da 12 zwycięstwo Ferrari tu (tylko McLaren ma więcej - 13). A może ktoś inny nas zaskoczy?
Jako, że charakterystyka tego toru i oraz dobór opon (ultramiękkie, supermiękkie i miękkie) nie należą do ulubionych dla Mercedesa możemy się spodziewać szybkich bolidów Ferrari. Nie oznacza to, że Lewis Hamilton i Valtteri Bottas są skazani na porażkę. Jest to tor, w którym moc silnika jest bardzo ważna, a jak wiemy jednostka Mercedesa jest bardzo mocna i niezawodna. Tu Ferrari może się nieco obawiać (Vettel z niektórymi podzespołami już jest na granicy regulaminu). Uważam jednak, że jeśli nie stanie się nic nieprzewidzianego to będziemy świadkami kolejnej batalii Lewisa z Sebem o każdy centymetr toru i o każdą milisekundę.
Po dwóch podiach z rzędu Daniela Ricciardo może się wydawać, że stajnia Red Bulla złapała wiatr w żagle. Jednak patrząc na najbliższe wyścigi (Kanada, Azerbejdżan, Austria) odbędą się one na torach o małym (ewentualnie średnim docisku) co sprawia, że ich samochód ponownie może być dość daleko za Ferrari i Mercedesem. Sam Christian Horner w ostatnich wywiadach mówił, że jako zespół obawiają się tych GP. Miejmy nadzieję, że dla dobra mistrzostw będzie podobnie jak w Monako czyli blisko :)
W dalszej części stawki mamy rozpędzonego Haasa, który na pewno chciałby i tu na kontynencie amerykańskim zabłysnąć. Miejmy tylko nadzieję, że po problemach z hamulcami nie będzie śladu, bo hamulce są bardzo istotnym elementem układanki do perfekcyjnego weekendu podczas GP Kanady. Dla Williamsa natomiast to szansa na odrabianie strat, bo tor jest zdecydowanie inny od tego czego doświadczyliśmy na wąskich ulicach księstwa Monako. To też będzie domowe GP dla Strolla, który nie bójmy się powiedzieć zawodzi w pierwszej części sezonu. Claire Williams w ostatnim wywiadzie porównała start kariery Strolla do początków Vettela i Raikkonena... Tak jak bardzo szanuję córkę legendy Williamsa czyli Franka to tak samo bardzo muszę stwierdzić, że nie zgadzam się z tym kompletnie. Patrząc na to jak Vettel jeździł w 2007 roku to wcale nie był tak słaby jak teraz jest Stroll. Oczywiście zdarzyły się głupie rzeczy jak incydent na Fuji podczas deszczowego wyścigu (Seb uderzył w bolid Marka Webbera przez co obaj wycofali się z rywalizacji). Niemniej jednak Vettel dostał się do F1 dzięki umiejętnościom, a nie portfelowi taty. Co do Raikkonena to również i tu było podobnie... świetne umiejętności Fina przkonały Petera Saubera do zatrudnienia go praktycznie bez żadnego doświadczenia (miał tylko 23 starty w wyścigach samochodów jednomiejscowych). Tak więc NIE... to nie prawda, że Stroll ma podobny start kariery jak Vettel i Raikkonen.
Dalej mamy Renault i Toro Rosso. O ile dla francuskiej stajni to szansa na poprawę rezultatów (ostatnie GP nie były zbyt udane dla Renault), to w Toro Rosso humory raczej dopisują. Oczywiście Danil Kvyat po kolizji z Perezem podczas wyścigu w Monako stracił szansę na drobne punkty. Choć tor w Montrealu faworyzuje bolidy z mocniejszą jednostką napędową to zapału i woli walki w tej ekipie na pewno nie zabraknie. Wracają do Renault to po padoku chodzą słuchy o coraz mniejszej cierpliwości ekipy w stosunku do Jolyona Palmera. Ponoć mają go zastąpić Sergiejem Sirotkinem (trzeci kierowca Renault od 2017 roku). Wczoraj miał miejsce test na torze Ricardo Tormo w Walencji. Pikanterii wszystkiemu dodaje fakt, że Robert Kubica również testował tam z zespołem Renault bolid z 2012 roku. Ponad 6 lat od ostatniego występu w bolidzie F1! Robert był szybszy od Sirotkina (ale nie ma w tym nic dziwnego) i pokonał 115 okrążeń toru w Walencji. Testował przejazdy z dużym obciążeniem, przejazdy kwalifikacyjne, starty itp. Nawet narzekał na przyczepność, docisk i podsterowność (czyli Robert w formie!). Coś jest na rzeczy...
W Force India nieco popsute nastroje z powodu przerwanej passy 5 kolejnych podwójnych finiszy w punktach. Zabolało ich to na pewno szczególnie, że punkty były w zasięgu w Monako. W Montrealu na pewno znów będą starać się wykorzystywać błędy innych ekip. Pewne jest to, że do punktowanej dziesiątki chcą wrócić od razu choć gonitwa za Red Bullami jest chyba niemożliwa.
Pozostaje Sauber i McLaren. Dla pierwszej z ekip jeżdżącej na silnikach Ferrari w zeszłorocznej specyfikacji to będzie trudny weekend. Podobnie jak dla McLarena z powracającym po wyścigu Indy 500 Fernando Alonso. Honda miała przywieźć poprawki do silnika, ale z tego co mówią plotki prawdopodobnie się to nie uda. Japończycy nie zdążyli jeszcze podopinać wszystkiego na ostatni guzik. W tej sytuacji poprawki będą musiały zostać odłożone w czasie co powiedział szef Hondy Yusuke Hasegawa. Smutna informacja dla stajni z Woking, bo moc silnika i jego niezawodność będą odgrywać pierwsze skrzypce podczas tego weekendu. Fernando pewnie jak zawsze da od siebie kilka dziesiątych sekundy, ale nawet i to może nie wystarczyć w walce o jakiekolwiek istotne lokaty.
Podsumowując, czeka nas kolejny ekscytujący weekend z F1. Tym razem spodziewam się ostrej i zaciętej walki z wieloma manewrami wyprzedzania. Jestem przekonany, że ten wyścig będzie jednym z lepszych w sezonie, a kanadyjska publiczność nie zawiedzie :) Jako fan Ferrari liczę na ich tryumf, ale nie skreślam Lewisa, któremu ten tor leży (podobnie jak ten w Szanghaju). Interesująco zapowiada się walka w środku stawki. Ciekaw jestem czy delikatny spadek formy Renault wynikał z charakterystyki torów w Barcelonie i Monako czy jednak to jest coś poważniejszego. Nie mogę się też doczekać co pokaże Carlos Sainz i czy Felipe Massa pociągnie Williamsa w walce o 4 miejsce w klasyfikacji konstruktorów, bo Force India i Toro Rosso będą uciekać jak tak dalej pójdzie. Ponadto, wygląda na to, że tym razem wszyscy będą walczyć z degradacją opon ze względu na mocno zużywającą ogumienie nawierzchnią toru w Montrealu. Czy to pomoże Mercedesowi? Odpowiedź w niedzielny wieczór. Zapraszam na emocjonujący weekend z GP Kanady!
Piątek: FP1 16:00 i FP2 20:00
Sobota: FP3 16:00 i kwalifikacje 19:00
Niedziela: Wyścig 20:00
Co o tym torze mówią statystyki? Michael Schumacher był (i póki co jest) dominatorem zwyciężając GP Kanady siedmiokrotnie. Lewis Hamilton również może się popisać całkiem niezłym dorobkiem (5 zwycięstw). Dla Brytyjczyka to miejsce jest bardzo ważne, bo własnie tutaj sięgnął po swoje pierwsze zwycięstwo w F1 w 2007 roku. Był to dla niego dopiero siódmy start w karierze, co nie przeszkodziło w śrubowaniu statystyk (Lewis zdobył 9 podiów z rzędu jako debiutant). Z obecnej stawki wyścig ten wygrywali Raikkonen (2005), Alonso (2006), Vettel (2013), Ricciardo (2014). Schumacher jest także liderem wśród zdobywców PP (6 PP). W tym roku zrównać się z nim może Lewis Hamilton (5 PP). Sebastian Vettel zdobywał PP na tym torze trzykrotnie. Również najszybszych okrążeń Schumacher ma najwięcej, bo cztery, z tą różnicą, że Kimi Raikkonen również czterokrotnie popisywał się najszybszym okrążeniem podczas wyścigu. Czy w tym roku Lewis zbliży się do Czerwonego Barona, a może jednak Vettel da 12 zwycięstwo Ferrari tu (tylko McLaren ma więcej - 13). A może ktoś inny nas zaskoczy?
Po dwóch podiach z rzędu Daniela Ricciardo może się wydawać, że stajnia Red Bulla złapała wiatr w żagle. Jednak patrząc na najbliższe wyścigi (Kanada, Azerbejdżan, Austria) odbędą się one na torach o małym (ewentualnie średnim docisku) co sprawia, że ich samochód ponownie może być dość daleko za Ferrari i Mercedesem. Sam Christian Horner w ostatnich wywiadach mówił, że jako zespół obawiają się tych GP. Miejmy nadzieję, że dla dobra mistrzostw będzie podobnie jak w Monako czyli blisko :)
W dalszej części stawki mamy rozpędzonego Haasa, który na pewno chciałby i tu na kontynencie amerykańskim zabłysnąć. Miejmy tylko nadzieję, że po problemach z hamulcami nie będzie śladu, bo hamulce są bardzo istotnym elementem układanki do perfekcyjnego weekendu podczas GP Kanady. Dla Williamsa natomiast to szansa na odrabianie strat, bo tor jest zdecydowanie inny od tego czego doświadczyliśmy na wąskich ulicach księstwa Monako. To też będzie domowe GP dla Strolla, który nie bójmy się powiedzieć zawodzi w pierwszej części sezonu. Claire Williams w ostatnim wywiadzie porównała start kariery Strolla do początków Vettela i Raikkonena... Tak jak bardzo szanuję córkę legendy Williamsa czyli Franka to tak samo bardzo muszę stwierdzić, że nie zgadzam się z tym kompletnie. Patrząc na to jak Vettel jeździł w 2007 roku to wcale nie był tak słaby jak teraz jest Stroll. Oczywiście zdarzyły się głupie rzeczy jak incydent na Fuji podczas deszczowego wyścigu (Seb uderzył w bolid Marka Webbera przez co obaj wycofali się z rywalizacji). Niemniej jednak Vettel dostał się do F1 dzięki umiejętnościom, a nie portfelowi taty. Co do Raikkonena to również i tu było podobnie... świetne umiejętności Fina przkonały Petera Saubera do zatrudnienia go praktycznie bez żadnego doświadczenia (miał tylko 23 starty w wyścigach samochodów jednomiejscowych). Tak więc NIE... to nie prawda, że Stroll ma podobny start kariery jak Vettel i Raikkonen.
Dalej mamy Renault i Toro Rosso. O ile dla francuskiej stajni to szansa na poprawę rezultatów (ostatnie GP nie były zbyt udane dla Renault), to w Toro Rosso humory raczej dopisują. Oczywiście Danil Kvyat po kolizji z Perezem podczas wyścigu w Monako stracił szansę na drobne punkty. Choć tor w Montrealu faworyzuje bolidy z mocniejszą jednostką napędową to zapału i woli walki w tej ekipie na pewno nie zabraknie. Wracają do Renault to po padoku chodzą słuchy o coraz mniejszej cierpliwości ekipy w stosunku do Jolyona Palmera. Ponoć mają go zastąpić Sergiejem Sirotkinem (trzeci kierowca Renault od 2017 roku). Wczoraj miał miejsce test na torze Ricardo Tormo w Walencji. Pikanterii wszystkiemu dodaje fakt, że Robert Kubica również testował tam z zespołem Renault bolid z 2012 roku. Ponad 6 lat od ostatniego występu w bolidzie F1! Robert był szybszy od Sirotkina (ale nie ma w tym nic dziwnego) i pokonał 115 okrążeń toru w Walencji. Testował przejazdy z dużym obciążeniem, przejazdy kwalifikacyjne, starty itp. Nawet narzekał na przyczepność, docisk i podsterowność (czyli Robert w formie!). Coś jest na rzeczy...
W Force India nieco popsute nastroje z powodu przerwanej passy 5 kolejnych podwójnych finiszy w punktach. Zabolało ich to na pewno szczególnie, że punkty były w zasięgu w Monako. W Montrealu na pewno znów będą starać się wykorzystywać błędy innych ekip. Pewne jest to, że do punktowanej dziesiątki chcą wrócić od razu choć gonitwa za Red Bullami jest chyba niemożliwa.
Pozostaje Sauber i McLaren. Dla pierwszej z ekip jeżdżącej na silnikach Ferrari w zeszłorocznej specyfikacji to będzie trudny weekend. Podobnie jak dla McLarena z powracającym po wyścigu Indy 500 Fernando Alonso. Honda miała przywieźć poprawki do silnika, ale z tego co mówią plotki prawdopodobnie się to nie uda. Japończycy nie zdążyli jeszcze podopinać wszystkiego na ostatni guzik. W tej sytuacji poprawki będą musiały zostać odłożone w czasie co powiedział szef Hondy Yusuke Hasegawa. Smutna informacja dla stajni z Woking, bo moc silnika i jego niezawodność będą odgrywać pierwsze skrzypce podczas tego weekendu. Fernando pewnie jak zawsze da od siebie kilka dziesiątych sekundy, ale nawet i to może nie wystarczyć w walce o jakiekolwiek istotne lokaty.
Piątek: FP1 16:00 i FP2 20:00
Sobota: FP3 16:00 i kwalifikacje 19:00
Niedziela: Wyścig 20:00
COMMENTS