Kierowcy Formuły 1 po raz ostatni, przed finałem w Abu Dhabi, pojawią się na torze w Azji. I to nie byle jakim torze, bo na fenomenalnej Suzuce - ulubionym torem wielu kierowców (nie tylko tych startujących w F1). Jest to jedyny tor w kalendarzu, który cechuje się czymś na wzór ósemki (po T9 kierowcy przejeżdżają pod wiaduktem, po którym jechać będą w końcówce okrążenia). Suzuka zawiera wiele słynnych i lubianych sekcji, ale o tym w dalszej części zapowiedzi.
To jeden z najlepszych torów w aktualnym kalendarzu F1 (u mnie osobiście jest bardzo wysoko w rankingu). Suzyka stanowi ogromne wyzwanie nie tylko dla samochodów, ale i umiejętności kierowców.
Tor został zbudowany przez Hondę jako obiekt testowy w 1962 roku. Zaprojektował go Holender John Hugenholz (taki Hermann Tilke w tamtych czasach). Oprócz toru obiekt zawierał też duży park rozrywki obejmujący słynny diabelski młyn, z którego rozpościera się widok na cały tor.
W 1987 roku Suzuka gościła różnorakie wyścigi samochodów sportowych, F2 i po wcześniejszej stracie na rzecz toru Fuji również i F1. Wpływy Hondy zapewniły Suzuce dom dla GP Japonii na następne lata. Poza latami 2007-2008 tor ten rokrocznie gościł najlepszych kierowców F1. Suzuka była świadkiem niesamowitych rozstrzygnięć w F1 - mowa tu szczególnie o słynne kolizje Ayrtona Senny i Alaina Prosta w sezonach 1989 i 1990.
Takie chwile jak opisane wyżej dały temu grand prix oraz samemu torowi coraz więcej kibiców. stając się miejscem dla największych i najbardziej zapalonych pasjonatów F1.
Jak wspomniałem wcześniej ten tor jest ulubionym torem wielu kierowców m.in. dlatego, że zawiera wiele bardzo wymagających zakrętów oraz sekcji. Pośród nich bardzo popularny ultraszybki łuk 130R oraz podwójlny lewy zakręt Spoon (tak, łyżeczka) w najwyższym miejscu toru. Ponadto, kształt ósemki sprawia, że tor Suzuka jest jeszcze bardziej wyjątkowy.
Suzuka jest jednym z najszybszych torów w tegorocznym kalendarzu. Jednak układ sprawia, że jest to tor wymagający dużego docisku (wiele szybkich łuków). To co jest w nim niezwykłe to niesamowita płynność, którą docenią nawet laicy. Kierowcy w niedzielę pokonają 5.807 km pętlę Suzuki 53-krotnie co da dystans 307.471 km. Rekordzistą toru jest Kimi Raikkonen (1.31.540), który dokonał tu w 2005 roku niemal niemożliwego. Mianowicie, wygrał wyścig startując z 17. pola wyprzedzając na ostatnim okrążeniu Giancarlo Fisichellę.
Niestety, układ Suzuki sprawia, że to tor, na którym wyprzedza się dość trudno. Pomimo tego wyścigi tutaj należą do bardzo ciekawych.
Co do samej pętli to okrążenie rozpoczyna prosta biegnąca w dół do pierwszych dwóch prawych zakrętów. Pierwszy z nich (T1) jest szybkim łukiem pokonywanym niemalże pełnym gazem. Trudność polega na tym, że już w trakcie jego pokonywania trzeba rozpocząć hamowanie do T2, który jest średnioszybkim łukiem. To co następuje później można nazwać jednym słowem - MAGIA. Sekcja S, bo o niej mowa to zakręty od T3-T6 (lewy-prawy-lewy-prawy). Jest to jedna z najsłynniejszych sekcji w całym motorsportowym świecie. Nieco przypomina Maggotts i Becketts z Silverstone, ale jest wg mnie nieco bardziej techniczna. Niezwykle ważny jest balans aerodynamiczny samochodu i optymalne wejście w pierwszy zakręt tej sekcji. Bez niego o dobrym i szybkim przejeździe przez eski można zapomnieć. Same wrażenia podczas przejazdu dają mega frajdę wszystkim kierowcom bez wyjątku. Po omawianej sekcji mamy jeszcze jeden lewy zakręt zwany Dunlop (T7) to otwierający się łuk prowadzący na krótką prostą co sprawia, że dobra trakcja na wyjściu staje się koniecznością. Przed dohamowaniem do kolejnego zakrętu kończy się pierwszy sektor.
Drugi rozpoczyna podwójny prawy zakręt Degner (właściwie to Degner 1 i Degner 2). Pierwszy z nich jest bardzo szybki, natomiast drugi zdecydowanie wolniejszy. Bardzo często kierowcy podczas treningów wypadają właśnie w tym zakręcie. Po zewnętrznej stronie znajduje się pułapka żwirowa co powoduje, że trzeba być jeszcze bardziej czujnym. Po Degner 2 mamy wspomniany przejazd pod wiaduktem i przejazd pełnym gazem przed lekki prawy T10. Dalej mamy dohamowanie do zakrętu Hairpin (T11) - jednego z miejsc do wyprzedzania na torze. Po raz kolejny trakcja jest istotnym elementem, bo nawrót prowadzi do długiego prawego łuku T12 pokonywanego pełnym gazem. Nieraz kierowcy próbują zyskać pozycję podczas tego przejazdu. Po pokonaniu tego łuku mamy kolejną słynny zakręt - Spoon. To tak naprawdę dwa lewe łuki (T13-T14). Są to naprawdę szybkie zakręty choć jak na standardy F1 nie są najszybsze. Ich optymalne pokonanie sprawia wielką przyjemność. Ponadto, jest to bardzo ważne, bo potem następuje najdłuższa prosta na torze (choć jest ona "zaburzona" kolejnym słynnym łukiem. Właśnie kilkset metrów przed nim kończy się drugi sektor.
Najkrótszy, trzeci, sektor rozpoczyna się w około połowie prostej, którą kończy niemożliwie szybki lewy zakręt 130R. Kiedyś stanowił większe wyzwanie, ale nawet i 2017 roku nie będzie on łatwy z uwagi na ogromne przeciążenie boczne, które wygeneruje. To miejsce było świadkiem słynnego wyprzedzenia, które wykonał Fernando Alonso na Michaelu Schumacherze w 2005 roku. Absolutnie coś wartego obejrzenia. W zasadzie można oglądać do znudzenia. Następnym zakrętem, a zasadzie szykaną jest niemniej słynny Casio Triangle czyli podwójne wolne zakręty prawy-lewy (T16-T17). To właśnie tu jest jedno z najlepszych (i nielicznych) miejsc do wyprzedzania. Właśnie w tym miejscu doszło do rozstrzygnięcia w walce o tytuł mistrza świata kierowców w 1989 roku. Doszło wtedy do kolizji Senny i Prosta. Francuz nie był w stanie pojechać dalej. Brazylijczyk natomiast dał radę wrócić do rywalizacji dzięki skorzystaniu ze skrótu znajdującego się zaraz za Casio Triangle. Zdobyłby upragniony drugi tytuł gdyby nie dyskwalifikacja, która spowodowała, że tytuł trafił w ręce Prosta. Ostatnim łukiem (T18) jest prawy szybki zakręt prowadzący na prostą start-meta. Tak wygląda pętla toru Suzuka.
Biorąc pod uwagę GP Japonii zarówno na Fuji jak i na Suzuce najwięcej zwycięstw ma McLaren (9). Za nimi są Ferrari (7), Red Bull (4), Williams (3), Mercedes (3), Renault (2). Co do kierowców to wciąż dominującym kierowcą jest Schumacher (6 wygranych). Wśród tegorocznej stawki zwycieżali tu: Sebastian Vettel (4-krotnie), Lewis Hamilton (3-krotnie), Fernando Alonso (2-krotnie) i Kimi Raikkonen (raz).
Jeśli chodzi o zdobyte PP to Ferrari ma ich najwięcej, bo aż 9. Dalej jest McLaren (6 PP), Red Bull (5 PP), Williams (4 PP) i Mercedes (3 PP). Wśród kierowców absolutnie dominuje Michael Schumacher ze swoimi 8 PP. W tym roku nieco zbliżyć może się do niego Sebastian Vettel, który 4-krotnie startował z pierwszego pola. Poza nim jeszcze tylko Lewis Hamilton (2 PP) oraz Felipe Massa (1 PP) wygrywali kwalifikacje przed GP Japonii.
McLaren jednak nie ma sobie równych jeśli chodzi o podia, bo ma ich aż 25. Ferrari zajmuje drugą lokatę z 22 miejscami na podium. Dalej mamy Williamsa (10 podiów), Red Bulla (9 podiów), Renault (6 podiów), Mercedesa (6 podiów, ale wszystkie zdobyte w latach 2014-2016) oraz Saubera (1 podium). Jak można się spodziewać Michael Schumacher również i tu prowadzi w klasfikacji (9 podiów). Najbliżej do niego ma Vettel (7 miejsc na podium). Poza nim na pudle stawali: Raikkonen, Alonso, Hamilton (wszyscy po 5-krotnie), Massa (2-krotnie) oraz Grosjean i Verstappen (po jednym razie).
A co nas czeka w ten weekend na torze jeśli chodzi o rywalizację? Patrząc jak układała się stawka w ostatnim GP Malezji będzie to naprawdę trudno przewidzieć. Przecież na papierze Sepang odpowiadało Mercedesowi, a w rzeczywistości mistrzowie świata byli tam tak naprawdę trzecią siłą. W kwestii tytułu konstruktorów mogą być raczej spokojni, ale jak poradzą sobie indywidualnie to już inna sprawa. Układ powinien im również nieco sprzyjać, ale nie jest to tak pewne. Na pewno bardzo szybkie będzie Ferrari. Sebastian Vettel zdecydowanie musi wrócić do wygrywania jeśli chce choćby marzyć o tytule. W tej chwili można powiedzieć, że wszystko jest jeszcze w jego rękach .Jeśli wygra pozostałe 5 wyścigów to nawet jeśli Lewis ukończy je wszystkie na drugiej pozycji przegra tytuł o 1 punkt. Nie jest to niemożliwe, ale będzie na pewno bardzo trudne. Kto wie jak będzie z awaryjnością, bo w tej chwili Lewis Hamilton ukończył każdy wyścig (i to w punktach). Dla dobra mistrzostw chciałbym aby Hamilton stracił tu kilka lub więcej punktów. Istotna będzie forma Finów pomagierów (czytaj Raikkonena i Bottasa), którzy mogą zaszkodzić rywalom.
Nie zapominajmy o Red Bullu, który wyraźnie przyspieszył w drugiej części sezonu. Poza tym od zawsze w zasadzie na Suzuce stajnia z pod znaku czerwonego byka była tu bardzo konkurencyjna. Dlatego też tu również mogą grać pierwsze skrzypce, a podbudowany drugim zwycięstwem Verstappen może być niezwykle groźny. Może właśnie Red Bull okaże się zbawiennym dla Vettela w walce o tytuł. To właśnie Ricciardo i Verstappen odbierać mogą punkty Hamiltonowi. Pamiętać jednak trzeba o tym, że każdy kij ma dwa końce i przez to ważne punkty może tracić też Vettel.
Na pewno na kolejny dobry (i podwójnie punktowany) wyścig liczy Force India, który powoli cementuje 4. lokatę w klasyfikacji konstruktorów. W Malezji byli szybcy pomimo choroby Pereza i przygód Ocona. Na pewno chcieliby powtórzyć ten wynik.
Bardzo miło ostatnio patrzy się na McLarena, który zaliczył dwa 7. miejsca w ostatnich dwóch wyścigach. W tej części sezonu Stoffel Vandoorne naprawdę jest kierowcą, na którego można liczyć. Przeskoczył nawet w klasyfikacji kierowców samego Fernando Alonso. Nadwozie McLarena powinno dać radę. Pozostaje pytanie - co z jednostką napędową? Czy wytrzyma? Ponoć silnik w specyfikacji 4.0 ma trafić do samochodów w podczas GP USA (choć i to nie jest pewne). Miejmy nadzieję, że silniki wytrzymają ten powiedzmy sobie szczerze ciężki weekend. W razie awarii kierowcy będą mogli skorzystać ze starych specyfikacji, a kary i tak dostaną. Wtedy podczas GP USA również dostaną karę w razie wprowadzenia nowych silników. Zobaczymy jak to będzie wyglądać. Ostatnio przecież nie jest najgorzej z niezawodnością.
Kierowcy Williamsa przyjeżdżają do Japonii po trzecim podwójnie punktowanym wyścigu w tym sezonie więc również są podbudowani, choć czasówka na Sepang nie przebiegła po ich myśli. Patrząc na formę Williamsa trudno mi jest uwierzyć, że będą tu szybcy - niestety. Darzę ten zespół dużą sympatią i mam nadzieję, że się mylę.
Dla Toro Rosso to może być trudniejszy wyścig, ale już nie raz Sainz nas zaskakiwał. Ponadto, bardzo dobrze na tym torze powinien czuć się Pierre Gasly, który po raz drugi wystąpi w wyścigu F1. W Malezji sobie całkiem nieźle poradził, szczególnie w kwalifikacjach. Suzukę z kolei zna bardzo dobrze, bo startuje wciąż w japońskiej Superformule. Notabene walczy w niej o tytuł, a ostatni wyścig koliduje z GP USA. Jeszcze nie wiadomo jakie decyzje zostaną podjęte, ale wiele wskazuje na to, że Danil Kvyat wróci do kokpitu przynajmniej w Austin.
Po niezbyt udanym weekendzie na Sepang Renault chciałoby wrócić do formy na Suzuce. Nico Hulkenberg pewnie wykona dobrą robotę, ale jak pojedzie Jolyon Palmer? Trudno powiedzieć. Z jednej strony trudno mu się dziwić. Motywacja nieco osłabła po decyzji o braku przedłużenia z nim umowy i zakontraktowaniu Carlosa Sainza na przyszły sezon. Z drugiej jednak powinien wykorzystywać ostatnie wyścigi to jak najlepszego pokazania się innym teamom. Jasne, że mistrzem świata nie będzie i może w ogóle nie powinien startować w F1, ale powinien próbować skoro już tu jest.
Dla Haasa ostatni wyścig również należał do trudnych, bo nie byli oni w Malezji zbyt konkurencyjni. Będą chcieli wrócić do formy w Japonii. Czas jednak pokaże w którym miejscu się znajdują już w piątek.
Na koniec oczywiście Sauber nie walczący o nic w tym sezonie. Trudno nawet przewidzieć kierowców na przyszły sezon (w związku z aktywnością Ferrari). Trzeba jednak zanotować, że ich strata w Malezji do środka stawki delikatnie zmniejszyła się. Może była to zasługa tego, że Red Bull, Ferrari i Mercedes zdecydowanie odjechali tam reszcie stawki. Tak czy inaczej z podniesionymi głowami walczyć będą w ten weekend.
Podsumowując, przed nami kolejny weekend z F1. Jak zawsze jestem przekonany, że będzie to fascynujące widowisko. Najciekawsza na pewno będzie forma czołowych ekip, bo Ferrari wydawało się być zdecydowanie szybsze na bardziej pasującym Mercedesie torze. Patrząc realnie, Vettel potrzebuje DNF-a albo przynajmniej słabego występu Hamiltona jeśli chce zdobyć tytuł. Z drugiej strony już nie raz Vettel dominował pod koniec sezonu. Przypomnijmy sobie sezony 2011, 2012 i 2013, w których w drugiej cześci wygrywał odpowiednio pięć, cztery i absolutnie fenomenalne dziewięć razy. Dlatego nie można skreślać Seba w walce o ostateczny tryumf. Co do środka stawki to myślę, że do finału w Abu Dhabi czekać będziemy na ostateczne rozstrzygnięcia, dlatego walka o każdy pojedynczy punkty jest dla wszystkich ekip niezwykle istotna. Nam, kibicom pozostaje tyle obserwować ten niezwykły sezon, który pamiętać będziemy jeszcze przez długie lata.
Piątek: FP1 - 3:00, FP2 - 7:00
Sobota: FP3 - 5:00, Kwalifikacje - 8:00
Niedziela: Wyścig - 7:00