Piątek na Suzuce upłynął pod znakiem zmiennej pogody. Pierwsza sesja treningowa odbyła się bez większych problemów (pojawiały się tylko pojedyncze krople deszczu). Druga natomiast przez ogromne opady trwała jedynie 45 minut (została opóźniona). Niewielu kierowców jednak zdecydowało się wyjechać na tor. Jako, że wyniki drugiej sesji nie będą zbyt dobre opisania formy poszczególnych zespołów (reszta weekendu ma być sucha) to podsumujmy jedyną miarodajną w pełni sesję.
Czołowe ekipy czyli Ferrari, Mercedes i Red Bull zajęli miejsca od 1. do 6. Najszybszy był Vettel, ale Hamilton tracił do niego około 0.2 s. pokazując, że z Mercedesem nie powinno być tak źle jak przed tygodniem w Malezji. Kolejne 0.2 s. tracił Daniel Ricciardo z Red Bulla. Zarówno obaj Finowie jak i Max Verstappen mieli większe problemy z uzyskaniem dobrych czasów, bo każdy z nich był w tej kwestii dość daleko od swojego partnera. Niemniej jednak to dopiero pierwsza sesja i trudno przewidzieć jak będzie dalej. Druga sesja w zasadzie przepadła, a nawet jeśli nie to jej wyniki nie są wiarygodne. Trzecia sesja treningowa jutro będzie bardzo ważna, bo kierowcy dziś nie mieli zbyt dużo czasu aby ustawić samochody na suchą nawierzchnię.
Dzisiątkę zamknęli czterej kierowcy z różnych teamów pokazując, że w dalszej części weekendu może być ciasno. Co do Ocona w Force India to tu bez niespodzianek choć strata do Vettela to ponad 1.7 s. Wszystkiego nie pokazał Perez (P13), który do Francuza stracił 0.6 s. W Renault sytuacja bez zmian czyli Nico Hulkenberg przed Jolyonem Palmerem (różnica wynosiła 0.8 s.). Póki co mocna wydaje się być ekipa Haasa w przeciwieństwie do ostatniego weekendu w Malezji. Grosjean zajął P9, a Magnussen, który stracił tylko 0.2 s. zakończył sesję na P11. Po raz kolejny miło zaskakuje Stoffel Vandoorne, który zamknął pierwszą dziesiątkę. Fernando (P12) stracił do niego jedynie 0.033 s.
Nieco słabiej niż oczekiwano wyglądał Williams. Tym razem Stroll (P14) był szybszy od Massy (P16) o 0.3 s. Jednak miejsca w tej części drugiej dziesiątki nie są tym o co chcą walczyć kierowcy brytyjskiej ekipy w ten weekend.
Dla mnie jednak największym zaskoczeniem jest bardzo słaba forma Toro Rosso. O ile Sainz był szybszy od Gasly'ego (o 0.3 s.) to sesję zakończył przedwcześnie rozbijając samochód na wyjściu z nawrotu The Hairpin (stracił panowanie nad tyłem wjeżdżając na tarkę). Spowodowało to wywieszenie czerwonej flagi, która przeszkodziła niektórym kierowcom w dłuższych przejazdach. Na szczęście Hiszpanowi nic się nie stało.
Co do Saubera to tu bez niespodzianek - nadal są czerwoną latarnią F1. Tym razem o pół sekundy szybszy okazał się Pascal Wehrlein. Poza tym nic ciekawego.
Co do drugiej sesji to tylko kilku kierowców pokonało okrążenia pomiarowe. Jej wyniki przedstawia tabela poniżej.
Jak widać, szybkie okrążenia pokonał tylko duet Williamsa, Force India oraz Hamilton. Ten ostatni, bez zaskoczenia, okazał się być zdecydowanie najszybszym. Jednak, jak pisałem wcześniej, sesja ta może nie mieć kompletnie przełożenia na dalszą część weekendu ze względu na przewidywany brak opadów w czasówce jak i samym niedzielnym wyścigu.
Podsumowując, czeka nas kolejny ekscytujący pojedynek, w który włączyć mogą się ponownie Czerwone Byki. Co do środka stawki to również i tam odbędzie się walka o każdy najmniejszy punkt, bo trzeba przyznać, że jest bardzo ciasno. Zastanawia mnie słaba forma Toro Rosso. Czy to tylko wypadek przy pracy czy jednak cały weekend będzie do zapomnienia? Zapraszam do dalszej części GP Japonii!
Kierowcy Formuły 1 po raz ostatni, przed finałem w Abu Dhabi, pojawią się na torze w Azji. I to nie byle jakim torze, bo na fenomenalnej Suzuce - ulubionym torem wielu kierowców (nie tylko tych startujących w F1). Jest to jedyny tor w kalendarzu, który cechuje się czymś na wzór ósemki (po T9 kierowcy przejeżdżają pod wiaduktem, po którym jechać będą w końcówce okrążenia). Suzuka zawiera wiele słynnych i lubianych sekcji, ale o tym w dalszej części zapowiedzi.
To jeden z najlepszych torów w aktualnym kalendarzu F1 (u mnie osobiście jest bardzo wysoko w rankingu). Suzyka stanowi ogromne wyzwanie nie tylko dla samochodów, ale i umiejętności kierowców.
Tor został zbudowany przez Hondę jako obiekt testowy w 1962 roku. Zaprojektował go Holender John Hugenholz (taki Hermann Tilke w tamtych czasach). Oprócz toru obiekt zawierał też duży park rozrywki obejmujący słynny diabelski młyn, z którego rozpościera się widok na cały tor.
W 1987 roku Suzuka gościła różnorakie wyścigi samochodów sportowych, F2 i po wcześniejszej stracie na rzecz toru Fuji również i F1. Wpływy Hondy zapewniły Suzuce dom dla GP Japonii na następne lata. Poza latami 2007-2008 tor ten rokrocznie gościł najlepszych kierowców F1. Suzuka była świadkiem niesamowitych rozstrzygnięć w F1 - mowa tu szczególnie o słynne kolizje Ayrtona Senny i Alaina Prosta w sezonach 1989 i 1990.
Takie chwile jak opisane wyżej dały temu grand prix oraz samemu torowi coraz więcej kibiców. stając się miejscem dla największych i najbardziej zapalonych pasjonatów F1.
Jak wspomniałem wcześniej ten tor jest ulubionym torem wielu kierowców m.in. dlatego, że zawiera wiele bardzo wymagających zakrętów oraz sekcji. Pośród nich bardzo popularny ultraszybki łuk 130R oraz podwójlny lewy zakręt Spoon (tak, łyżeczka) w najwyższym miejscu toru. Ponadto, kształt ósemki sprawia, że tor Suzuka jest jeszcze bardziej wyjątkowy.
Suzuka jest jednym z najszybszych torów w tegorocznym kalendarzu. Jednak układ sprawia, że jest to tor wymagający dużego docisku (wiele szybkich łuków). To co jest w nim niezwykłe to niesamowita płynność, którą docenią nawet laicy. Kierowcy w niedzielę pokonają 5.807 km pętlę Suzuki 53-krotnie co da dystans 307.471 km. Rekordzistą toru jest Kimi Raikkonen (1.31.540), który dokonał tu w 2005 roku niemal niemożliwego. Mianowicie, wygrał wyścig startując z 17. pola wyprzedzając na ostatnim okrążeniu Giancarlo Fisichellę.
Niestety, układ Suzuki sprawia, że to tor, na którym wyprzedza się dość trudno. Pomimo tego wyścigi tutaj należą do bardzo ciekawych.
Co do samej pętli to okrążenie rozpoczyna prosta biegnąca w dół do pierwszych dwóch prawych zakrętów. Pierwszy z nich (T1) jest szybkim łukiem pokonywanym niemalże pełnym gazem. Trudność polega na tym, że już w trakcie jego pokonywania trzeba rozpocząć hamowanie do T2, który jest średnioszybkim łukiem. To co następuje później można nazwać jednym słowem - MAGIA. Sekcja S, bo o niej mowa to zakręty od T3-T6 (lewy-prawy-lewy-prawy). Jest to jedna z najsłynniejszych sekcji w całym motorsportowym świecie. Nieco przypomina Maggotts i Becketts z Silverstone, ale jest wg mnie nieco bardziej techniczna. Niezwykle ważny jest balans aerodynamiczny samochodu i optymalne wejście w pierwszy zakręt tej sekcji. Bez niego o dobrym i szybkim przejeździe przez eski można zapomnieć. Same wrażenia podczas przejazdu dają mega frajdę wszystkim kierowcom bez wyjątku. Po omawianej sekcji mamy jeszcze jeden lewy zakręt zwany Dunlop (T7) to otwierający się łuk prowadzący na krótką prostą co sprawia, że dobra trakcja na wyjściu staje się koniecznością. Przed dohamowaniem do kolejnego zakrętu kończy się pierwszy sektor.
Drugi rozpoczyna podwójny prawy zakręt Degner (właściwie to Degner 1 i Degner 2). Pierwszy z nich jest bardzo szybki, natomiast drugi zdecydowanie wolniejszy. Bardzo często kierowcy podczas treningów wypadają właśnie w tym zakręcie. Po zewnętrznej stronie znajduje się pułapka żwirowa co powoduje, że trzeba być jeszcze bardziej czujnym. Po Degner 2 mamy wspomniany przejazd pod wiaduktem i przejazd pełnym gazem przed lekki prawy T10. Dalej mamy dohamowanie do zakrętu Hairpin (T11) - jednego z miejsc do wyprzedzania na torze. Po raz kolejny trakcja jest istotnym elementem, bo nawrót prowadzi do długiego prawego łuku T12 pokonywanego pełnym gazem. Nieraz kierowcy próbują zyskać pozycję podczas tego przejazdu. Po pokonaniu tego łuku mamy kolejną słynny zakręt - Spoon. To tak naprawdę dwa lewe łuki (T13-T14). Są to naprawdę szybkie zakręty choć jak na standardy F1 nie są najszybsze. Ich optymalne pokonanie sprawia wielką przyjemność. Ponadto, jest to bardzo ważne, bo potem następuje najdłuższa prosta na torze (choć jest ona "zaburzona" kolejnym słynnym łukiem. Właśnie kilkset metrów przed nim kończy się drugi sektor.
Najkrótszy, trzeci, sektor rozpoczyna się w około połowie prostej, którą kończy niemożliwie szybki lewy zakręt 130R. Kiedyś stanowił większe wyzwanie, ale nawet i 2017 roku nie będzie on łatwy z uwagi na ogromne przeciążenie boczne, które wygeneruje. To miejsce było świadkiem słynnego wyprzedzenia, które wykonał Fernando Alonso na Michaelu Schumacherze w 2005 roku. Absolutnie coś wartego obejrzenia. W zasadzie można oglądać do znudzenia. Następnym zakrętem, a zasadzie szykaną jest niemniej słynny Casio Triangle czyli podwójne wolne zakręty prawy-lewy (T16-T17). To właśnie tu jest jedno z najlepszych (i nielicznych) miejsc do wyprzedzania. Właśnie w tym miejscu doszło do rozstrzygnięcia w walce o tytuł mistrza świata kierowców w 1989 roku. Doszło wtedy do kolizji Senny i Prosta. Francuz nie był w stanie pojechać dalej. Brazylijczyk natomiast dał radę wrócić do rywalizacji dzięki skorzystaniu ze skrótu znajdującego się zaraz za Casio Triangle. Zdobyłby upragniony drugi tytuł gdyby nie dyskwalifikacja, która spowodowała, że tytuł trafił w ręce Prosta. Ostatnim łukiem (T18) jest prawy szybki zakręt prowadzący na prostą start-meta. Tak wygląda pętla toru Suzuka.
Biorąc pod uwagę GP Japonii zarówno na Fuji jak i na Suzuce najwięcej zwycięstw ma McLaren (9). Za nimi są Ferrari (7), Red Bull (4), Williams (3), Mercedes (3), Renault (2). Co do kierowców to wciąż dominującym kierowcą jest Schumacher (6 wygranych). Wśród tegorocznej stawki zwycieżali tu: Sebastian Vettel (4-krotnie), Lewis Hamilton (3-krotnie), Fernando Alonso (2-krotnie) i Kimi Raikkonen (raz).
Jeśli chodzi o zdobyte PP to Ferrari ma ich najwięcej, bo aż 9. Dalej jest McLaren (6 PP), Red Bull (5 PP), Williams (4 PP) i Mercedes (3 PP). Wśród kierowców absolutnie dominuje Michael Schumacher ze swoimi 8 PP. W tym roku nieco zbliżyć może się do niego Sebastian Vettel, który 4-krotnie startował z pierwszego pola. Poza nim jeszcze tylko Lewis Hamilton (2 PP) oraz Felipe Massa (1 PP) wygrywali kwalifikacje przed GP Japonii.
McLaren jednak nie ma sobie równych jeśli chodzi o podia, bo ma ich aż 25. Ferrari zajmuje drugą lokatę z 22 miejscami na podium. Dalej mamy Williamsa (10 podiów), Red Bulla (9 podiów), Renault (6 podiów), Mercedesa (6 podiów, ale wszystkie zdobyte w latach 2014-2016) oraz Saubera (1 podium). Jak można się spodziewać Michael Schumacher również i tu prowadzi w klasfikacji (9 podiów). Najbliżej do niego ma Vettel (7 miejsc na podium). Poza nim na pudle stawali: Raikkonen, Alonso, Hamilton (wszyscy po 5-krotnie), Massa (2-krotnie) oraz Grosjean i Verstappen (po jednym razie).
A co nas czeka w ten weekend na torze jeśli chodzi o rywalizację? Patrząc jak układała się stawka w ostatnim GP Malezji będzie to naprawdę trudno przewidzieć. Przecież na papierze Sepang odpowiadało Mercedesowi, a w rzeczywistości mistrzowie świata byli tam tak naprawdę trzecią siłą. W kwestii tytułu konstruktorów mogą być raczej spokojni, ale jak poradzą sobie indywidualnie to już inna sprawa. Układ powinien im również nieco sprzyjać, ale nie jest to tak pewne. Na pewno bardzo szybkie będzie Ferrari. Sebastian Vettel zdecydowanie musi wrócić do wygrywania jeśli chce choćby marzyć o tytule. W tej chwili można powiedzieć, że wszystko jest jeszcze w jego rękach .Jeśli wygra pozostałe 5 wyścigów to nawet jeśli Lewis ukończy je wszystkie na drugiej pozycji przegra tytuł o 1 punkt. Nie jest to niemożliwe, ale będzie na pewno bardzo trudne. Kto wie jak będzie z awaryjnością, bo w tej chwili Lewis Hamilton ukończył każdy wyścig (i to w punktach). Dla dobra mistrzostw chciałbym aby Hamilton stracił tu kilka lub więcej punktów. Istotna będzie forma Finów pomagierów (czytaj Raikkonena i Bottasa), którzy mogą zaszkodzić rywalom.
Nie zapominajmy o Red Bullu, który wyraźnie przyspieszył w drugiej części sezonu. Poza tym od zawsze w zasadzie na Suzuce stajnia z pod znaku czerwonego byka była tu bardzo konkurencyjna. Dlatego też tu również mogą grać pierwsze skrzypce, a podbudowany drugim zwycięstwem Verstappen może być niezwykle groźny. Może właśnie Red Bull okaże się zbawiennym dla Vettela w walce o tytuł. To właśnie Ricciardo i Verstappen odbierać mogą punkty Hamiltonowi. Pamiętać jednak trzeba o tym, że każdy kij ma dwa końce i przez to ważne punkty może tracić też Vettel.
Na pewno na kolejny dobry (i podwójnie punktowany) wyścig liczy Force India, który powoli cementuje 4. lokatę w klasyfikacji konstruktorów. W Malezji byli szybcy pomimo choroby Pereza i przygód Ocona. Na pewno chcieliby powtórzyć ten wynik.
Bardzo miło ostatnio patrzy się na McLarena, który zaliczył dwa 7. miejsca w ostatnich dwóch wyścigach. W tej części sezonu Stoffel Vandoorne naprawdę jest kierowcą, na którego można liczyć. Przeskoczył nawet w klasyfikacji kierowców samego Fernando Alonso. Nadwozie McLarena powinno dać radę. Pozostaje pytanie - co z jednostką napędową? Czy wytrzyma? Ponoć silnik w specyfikacji 4.0 ma trafić do samochodów w podczas GP USA (choć i to nie jest pewne). Miejmy nadzieję, że silniki wytrzymają ten powiedzmy sobie szczerze ciężki weekend. W razie awarii kierowcy będą mogli skorzystać ze starych specyfikacji, a kary i tak dostaną. Wtedy podczas GP USA również dostaną karę w razie wprowadzenia nowych silników. Zobaczymy jak to będzie wyglądać. Ostatnio przecież nie jest najgorzej z niezawodnością.
Kierowcy Williamsa przyjeżdżają do Japonii po trzecim podwójnie punktowanym wyścigu w tym sezonie więc również są podbudowani, choć czasówka na Sepang nie przebiegła po ich myśli. Patrząc na formę Williamsa trudno mi jest uwierzyć, że będą tu szybcy - niestety. Darzę ten zespół dużą sympatią i mam nadzieję, że się mylę.
Dla Toro Rosso to może być trudniejszy wyścig, ale już nie raz Sainz nas zaskakiwał. Ponadto, bardzo dobrze na tym torze powinien czuć się Pierre Gasly, który po raz drugi wystąpi w wyścigu F1. W Malezji sobie całkiem nieźle poradził, szczególnie w kwalifikacjach. Suzukę z kolei zna bardzo dobrze, bo startuje wciąż w japońskiej Superformule. Notabene walczy w niej o tytuł, a ostatni wyścig koliduje z GP USA. Jeszcze nie wiadomo jakie decyzje zostaną podjęte, ale wiele wskazuje na to, że Danil Kvyat wróci do kokpitu przynajmniej w Austin.
Po niezbyt udanym weekendzie na Sepang Renault chciałoby wrócić do formy na Suzuce. Nico Hulkenberg pewnie wykona dobrą robotę, ale jak pojedzie Jolyon Palmer? Trudno powiedzieć. Z jednej strony trudno mu się dziwić. Motywacja nieco osłabła po decyzji o braku przedłużenia z nim umowy i zakontraktowaniu Carlosa Sainza na przyszły sezon. Z drugiej jednak powinien wykorzystywać ostatnie wyścigi to jak najlepszego pokazania się innym teamom. Jasne, że mistrzem świata nie będzie i może w ogóle nie powinien startować w F1, ale powinien próbować skoro już tu jest.
Dla Haasa ostatni wyścig również należał do trudnych, bo nie byli oni w Malezji zbyt konkurencyjni. Będą chcieli wrócić do formy w Japonii. Czas jednak pokaże w którym miejscu się znajdują już w piątek.
Na koniec oczywiście Sauber nie walczący o nic w tym sezonie. Trudno nawet przewidzieć kierowców na przyszły sezon (w związku z aktywnością Ferrari). Trzeba jednak zanotować, że ich strata w Malezji do środka stawki delikatnie zmniejszyła się. Może była to zasługa tego, że Red Bull, Ferrari i Mercedes zdecydowanie odjechali tam reszcie stawki. Tak czy inaczej z podniesionymi głowami walczyć będą w ten weekend.
Podsumowując, przed nami kolejny weekend z F1. Jak zawsze jestem przekonany, że będzie to fascynujące widowisko. Najciekawsza na pewno będzie forma czołowych ekip, bo Ferrari wydawało się być zdecydowanie szybsze na bardziej pasującym Mercedesie torze. Patrząc realnie, Vettel potrzebuje DNF-a albo przynajmniej słabego występu Hamiltona jeśli chce zdobyć tytuł. Z drugiej strony już nie raz Vettel dominował pod koniec sezonu. Przypomnijmy sobie sezony 2011, 2012 i 2013, w których w drugiej cześci wygrywał odpowiednio pięć, cztery i absolutnie fenomenalne dziewięć razy. Dlatego nie można skreślać Seba w walce o ostateczny tryumf. Co do środka stawki to myślę, że do finału w Abu Dhabi czekać będziemy na ostateczne rozstrzygnięcia, dlatego walka o każdy pojedynczy punkty jest dla wszystkich ekip niezwykle istotna. Nam, kibicom pozostaje tyle obserwować ten niezwykły sezon, który pamiętać będziemy jeszcze przez długie lata.
Październik
będzie miesiącem F1 jestem o tym przekonany. W tym miesiącu mamy aż
cztery wyścigi, a pierwszym z nich będzie GP Malezji na naprawdę
ciekawym torze jakim jest tor Sepang nieopodal stolicy Kuala Lumpur. Jak
do tego doszło, że taki egzotyczny kraj stał się gospodarzem jednej z
rund mistrzostw świata królowej sportów motorowych?
W połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku Malezja uległa ogromnej zmianie. Dr Mahathir Mohamad, premier Malezji był zdeterminowany, żeby do roku 2020 Malezja stała się krajem w pełni uprzemysłowionym. Najlepszym sposobem na to, jak sądzono, było handel samochodowy.
Firmą numer jeden zajmującą się ropą naftową w Malezji jest Petronas,
która zaczęła intensywnie inwestować w Formule 1 z ekipą Sauber.
Ponadto, malezyjski producent samochodów osobowych firma Proton - kupiła
firmę Lotus Engineering.
Najbardziej
ekstrawagancką częścią planu była jednak budowa multimedialnego
"superkorytarza", łączącego nowy międzynarodowy port lotniczy Kuala
Lumpur z samym miastem.
Mahathir kazał
również zaprojektować i wybudować tor odpowiadający standardom F1. To
nie miał być zwykły tor. Miało to być miejsce, które zostawi ślad i na które z zazdrością patrzyłby cały świat pod względem udogodnień i technologii.To, co powstało to Sepang International Circuit, który debiutował w kalendarzu F1 w 1999 roku a debiut ten nie zawiódł.
Zaprojektowany przez Hermann Tilke, tor Sepang jest jednym z najbardziej technicznych obiektów w całym kalendarzu F1. Jest to połączenie
długich, szybkich prostych, szybkich sekcji i kilku wolnych zakrętów. To sprawia że tor
jest bardzo złożony, ale także doskonały do wyprzedzania, co zawdzięcza swojemu układowi i szerokości. Kierowcy
kochają to miejsce, a wraz z odrębną atmosferą oraz klimatem Malezji,
sprawia, że doświadczenie to jest absolutnie wyjątkowe.
Tor ma długość 5.543 km i składa się z 15 zakrętów. W wyścigu kierowcy będą mieli na pokonania 56 okrążeń co daje dystans 310.418 km. To tor o średnim docisku mocno obciążający hamulce w kilku miejscach (przed i po prostej start-meta, oraz do zakrętu T4 i T9). Z kolei w szybkich sekcjach opony mocną dostawać będą w kość.
Pętlę rozpoczyna dość długi dojazd do pierwszego zakrętu, którym jest długi prawy i ciasny nawrót, po którym następuje kolejny, tym razem krótki i lewy (małe podobieństwo do tego co obserwujemy na torze w Szanghaju). To miejsce często staje się areną walki o pozycję, która nierzadko przenosi się na dalszą część pierwszego sektora. Po zakręcie T2 mamy łukowatą prostą zawierającą zakręt T3 pokonywany pełnym gazem. Następnie kierowców czeka dohamowanie do prawego 90-stopniowego dość wolnego (jak na standardy F1) zakrętu gdzie kończy się pierwszy sektor.
Drugi rozpoczyna krótka prosta do jednej z ulubionych sekcji dla kierowców czyli zakrętów 5. i 6. To bardzo szybkie łuki lewy-prawy. Zaraz po nich następuje krótka prosta i dwa prawe również szybkie zakrętu 7. i 8. Pamiętam jak w tym miejscu w 2008 roku w wyniku awarii hamulców wycofał się Felipe Massa przez co Robert Kubica wskoczył na drugą pozycję. Po tej szybkiej i dającej sporo frajdy kierowcom sekwencji mamy kolejną prostą (tym razem dłuższą) dającą możliwość wyprzedzania. Prosta kończy się mocnym dohamowaniem do jednego z najwolniejszych zakrętów na torze - T9. To lewy zakręt początkowo wyglądający na 90-stopniowy, ale tak naprawdę to prawie nawrót. Dodatkową trudnością jest fakt, że wyjście z niego jest ślepe, bo aż do zakrętu T11 tor biegnie pod górę. Zakręt T10 jest pokonywanym pełnym gazem prawym łukiem, na którego szczycie kończy się drugi sektor.
Trzeci, ostatni rozpoczyna dohamowanie do wspomnianego wcześniej T11. To prawy łuk wyrzucający kierowców na zewnętrzną. Bardzo istotne jest idealne wyjście z niego bo następne dohamowanie będzie dopiero do zakrętu T14. Po zakręcie T11 mamy cudowną sekcję pokonywaną pełnym gazem, która prawie do samego końca biegnie w dół. Początkowo mamy prostą do pokonania, a następnie ultraszybkie zakręty lewy i prawy (T12 i T13). Dopiero od T13 tor zaczyna biec nieco pod górkę i sekcja kończy się dohamowaniem do prawego wolnego T14. To jeden z najtrudniejszych zakrętów w kalendarzu F1. Powodem tego jest fakt, że kierowcy z bardzo dużej prędkości hamują będąc jeszcze na wyjściu z poprzedniego zakrętu. Na dodatek T14 jest zakrętem typu off-camber czyli wyprofilowanym odwrotnie niż normalne zakręty. Przez to bardzo łatwo o błąd w tym miejscu. A może on być bardzo kosztowny zarówno w kwalifikacjach jak i w wyścigu, ponieważ za T14 rozpoczyna się długa prosta i pierwsza strefa DRS. Dlatego trakcja na optymalna linia przejazdu i doskonała trakcja są tu kluczowe. Długa prosta kończy się niczym innym jak nawrotem (T15) będącym wolnym, ale szerokim zakrętem pozwalającym obrać różne linie przejazdu (szczególnie w deszczowych warunkach). Po nawrocie mamy lustrzane odbicie poprzedniej prostej i koniec okrążenia. Trzeba przyznać, że tor jest naprawdę wyjątkowy. Dlatego smutne jest, że w tym roku odbędzie się ostatnia, dziwiętnasta, edycja GP Malezji!
W kwestii statystyk ten tor jest torem Ferrari. Scuderia wygrywała tu 7-krotnie. Drugi jest Red Bull (4) przed Renault (2), McLarenem (2), Williamsem (1) i Mercedesem (1). Wśród kierowców najwięcej zwycięstw ma aktualny lider stajni z Maranello - Sebastian Vettel, który zwyciężał tu 4 razy, ale tylko raz dla Ferrari (w 2015 roku). Spośród tegorocznej stawki na najwyższym podium stawali tu Alonso (3-krotnie), Raikkonen (2-krotnie) i Ricciardo z Hamiltonem (po jednym razie).
Nieco inaczej wygląda kwestia zdobytych PP. O ile w klasyfikacji zespołów nadal góruje Ferrari (7 PP) przed Renault, Red Bullem i Mercedesem (wszyscy po 3PP) oraz McLarenem (1 PP) to w przypadku kierowców najlepszy jest Michael Schumacher (5 PP - wszystkie w barwach Ferrari). W tym roku wyrównać ten rekord może aktualny lider klasyfikacji kierowców - Lewis Hamilton - mający 4 pierwsze pola startowe. Poza nim do wyścigu z PP startowali dwukrotnie: Vettel, Massa i Alonso.
Ferrari bryluje również w kategorii zdobytych podiów podczas GP Malezji, bo ma ich 13 w ciągu 18 edycji. Dalej jest McLaren (9 podiów), Red Bull (8 podiów), Mercedes (7 podiów), Renault (5 podiów), Williams (4 podia) oraz co ciekawe Sauber (1 podium). Interesujące jest to, że Michael Schumacher ma 5 podiów zdobytych na tym torze co świadczy o tym, że każde jego podium na Sepang było od razu zwycięstwem. Po 5 miejsc na podium mają również Alonso, Hamilton i Vettel. Prawdopodobnie, rekord podiów tu zostanie pobity, bo Hamilton i Vettel mają duże szansę na finisz w top 3 (o ile nie dojdzie do czegoś niespodziewanego). Poza nimi na podium stawali również: Kimi Raikkonen (3-krotnie) oraz Sergio Perez, Max Verstappen i Daniel Ricciardo (wszyscy po jednym razie).
A co nas czeka w ostatnim GP Malezji? Myślę, że zacięta walka, bo jeśli Ferrari chce coś jeszcze ugrać w tym sezonie (choć moim zdaniem do już jest raczej niemożliwe) to musi skutecznie odrabiać duże punkty do Mercedesa i dodatkowo liczyć na jakieś awarie czy potknięcia rywali. Statystyki pokazują, że ten tor pasuje Sebastianowi Vettelowi. Jeśli chodzi o formę obu zespołów to myślę, że będzie to wyrównany pojedynek, bo Sepang to tor o średnim docisku zawierający kilka szybkich sekcji oraz wolnych zakrętów. Na prostych Mercedes może mieć lekką przewagę. Trudno jednak przewidzieć jak będzie tym razem. Lewis Hamilton jest w szczytowej formie (po przerwie wakacyjnej wygrał wszystkie wyścigi) i będzie chciał wygrać również i tu. Zwiększenie przewagi to po pierwsze, ale po drugie będzie chciał wyrzucić z głowy zeszłoroczny wyścig, w którym prowadził spokojnie, ale w wyniku awarii silnika zmuszony został do wycofania się oddając zwycięstwo Danielowi Ricciardo. Natomiast Vettel będzie zdeterminowany jak nigdy, aby przerwać passę Anglika. Na pewno w tle nie będą mogli być obaj Finowie, których dyspozycja może okazać się kluczowa dla losów tego wyścigu oraz całego sezonu. Ponadto, równie istotny będzie silnik w nowej specyfikacji jaki na tor przywiezie ekipa z Maranello. Wierzę, że pozwoli ona złapać Mercedesa na prostych, a jej niezawodność będzie na najwyższym poziomie.
Co do ekipy Red Bulla, to myślę, że podczas tego weekendu wrócą na swoje miejsce najlepszego z reszty. Prawdopodobnie spokojnie wywalczą trzecią linię na starcie. No chyba, że pogoda w Malezji zrobi psikusa co nierzadko się wcześniej zdarzało. Dobre wspomnienia z przed roku mają obaj kierowcy i na pewno lubią się tu ścigać. Niestety ich piętą achillesową może być trzeci sektor i początek pierwszego czyli długie proste. Nie chcę wyrokować, ale tym razem o podium może nie być tak łatwo jak w Singapurze.
Przypuszczam, że Force India wróci na należne im miejsce czwartej siły w stawce. Tor w Singapurze pokazał braki w konstrukcji wystepujące na torach wolnych, wymagających dużego docisku. Tym razem tor jest zdecydowanie szybszy, z drugim sektorem pełnym szybkich łuków. Poza tym jednostka Mercedesa powinna dać im przewagę na prostych. Może być to udany weekend Pereza i Ocona.
Fabryczny zespół Renault będzie tracił na prostych, ale w zakrętach może nie być najgorzej. W tej chwili trudno gdybać i przewidywać od razu miejsca na starcie czy na końcu wyścigu, ale jestem przekonany, że Hulkenberg po raz kolejny postara się o dobry wynik. Może zaskoczy nas, uskrzydlony ostatnim wynikiem w Singapurze (P6), Jolyon Palmer, który nie ma nic już do stracenia. No chyba, że fotel kierowcy już w Malezji :D.
Ekipy Haasa, McLarena, Toro Rosso i Williamsa na pewno będą blisko siebie. Na papierze Williams i Haas powinni mieć przewagę na prostych, ale jak pokazało GP Włoch czy Belgii ekipa z Grove wcale nie radziła sobie doskonale w suchych warunkach na szybkich torach. Pamiętam oczywiście doskonałe miejsce w czasówce Strolla we Włoszech i jego punktowany finisz, ale i tak nie było to to czego Williams oczekiwał. Dla McLarena i Toro Rosso może być to trudny weekend, ale kierowcy Toro Rosso nie raz już zaskakiwali. Ponadto, na dzień dzisiejszy wiemy już że za Daniela Kvyata wystąpi Pierre Gasły. Junior z akademii Red Bulla ma wystartować we wszystkich pozostałych wyścigach tego sezonu. Prawdopodobnie Rosjanin wróci za kółko Toro Rosso w 2018 roku, a powodem zwolnienia kokpitu Gaslyemu jest fakt, że nie udało się dojść do porozumienia na linii Toro Rosso-Renault-Palmer. Ten ostatni za zwolnienie kokpitu już w w tym sezonie chce ponoć 7 milionów dolarow. Zobaczymy co potrafi ten młodziak w całkiem przyzwoitym samochodzie. Co do McLarena to drugi sektora może być tym co ich uratuje, ale trudno będzie bronić się przed szybszymi kierowcami na tylnej prostej oraz prostej start-meta.
Niestety, dla szwajcarskigo zespołu Saubera prognozy nie są optymistyczne. Są i będą oni do końca sezonu czerwoną latarnią tego sezonu. Kierowcom pozostało pokazywanie się z jak najlepszej strony, aby tym spróbować sobie wywalczyć miejsce w przyszłorocznej stawce. W padoku chodzą plotki, że Ferrari chce z Saubera stworzyć coś na wzór współpracy Red Bull-Toro Rosso. Dlatego mówi się, że zarówno Antonio Giovinazzi jak i Charles Leclerc znajdą miejsca właśnie w Sauberze w 2018 roku. Narazie to tylko plotki, ale ponoć w każdej plotce jest ziarno prawdy.
Podsumowując, czeka nas kolejny ekscytujący weekend z F1. Jeśli GP Singapuru było przełomowym w kwestii rywalizacji o tytuły to Malezja będzie czymś więcej. To tu możemy uzyskać odpowiedź na pytanie kto zostanie mistrzem świata (choć pewnie matematyka będzie po stronie goniącego). W przeszłości na Sepang oglądaliśmy naprawdę fascynujące wyścigi obfitujące w manewry wyprzedzania. Jestem przekonany, że i tak będzie tym razem. Niemniej interesująca będzie walka w środku stawki o miejsca w klasyfikacji konstruktorów. Wszak toczy się walka o miliony dolarów. Renault chce skończyć ten rok z przytupem, a ekipy Haasa i McLarena nie chcą pozostać w tyle. Natomiast Toro Rosso będzie się zaciekle bronić przed Renault choć w głowach są chęci na atak na Williamsa. Tym samym do końca sezonu czeka nas jeszcze wiele wiele emocji!
Dziesiąta edycja GP Singapuru może być określona mianem małego cudu. To co wydarzyło się w niedzielnym wyścigu było naprawdę nieprawdopodobne. Myślę, a nawet jestem całkowicie przekonany, że żaden z kierowców nie był w stanie przewidzieć tego co stało się zaraz po starcie rywalizacji. Oczywiście jak to w Singapurze nie zabrakło wyjazdu samochodu bezpieczeństwa (i to trzykrotnie). Niespodzianką była również pogoda. Przed weekendem nic nie zapowiadało deszczowej aury w niedzielny wieczór. Deszcz jednak się pojawił zarówno przed jak i w początkowej fazie wyścigu. Kierowcy byli zmuszeni do startu na przejściówkach albo na pełnych deszczówkach (McLaren, Sauber, Renault, Williams, Force India oraz Magnussen). Niedzielne GP tym samym było pierwszym nocnym wyścigiem rozegranym w deszczowych warunkach w historii F1. Wyścig obfitował w różne wydarzenia jednak po raz kolejny zabrakło jakiejkolwiek walki o zwycięstwo. Zapraszam do podsumowania GP Singapuru.
Lewis Hamilton (P1) - Trudno w to uwierzyć, ale był to jeden z łatwiejszych (choć szczęśliwych) tryumfów Anglika w karierze. Po starcie szybko przeskoczył Ricciardo, a po kolizji czołowej trójki awansował na pozycję lidera, której nie oddał już do samej mety. Trzykrotnie musiał restartować wyścig po okresie neutralizacji, ale robił to bezbłędnie, bez trudu odjeżdżając goniącemu go Danielowi Ricciardo. Lewis doskonale czuł się zarówno na przejściówkach jak i ultramiękkich slickach. Ten wyścig nie mógł się ułożyć lepiej dla 3-krotnego mistrza świata. W zasadzie podarowana została mu pozycja lidera, której nie oddał do mety. Dla Brytyjczyka to 3. zwycięstwo z rzędu, 3. w Singapurze w ogóle, 7. w tym sezonie oraz 60. w karierze. Po raz drugi w karierze natomiast Hamilton zwyciężył po starcie z poza drugiej linii (pierwszy raz to GP Wielkiej Brytanii 2014). W tej klasyfikacji liderami są Alonso i Raikkonen, którzy tej sztuki dokonali 6-krotnie. Wygrywając, Lewis (przy DNF-ie Seba) zwiększył przewagę w klasyfikacji kierowców do 28 punktów. Jednak, jak pokazuje historia Vettel 2-krotnie przegrywał większą ilością punktów, a i tak mistrzostwa kończył na prowadzeniu. W 2010 roku Lewis prowadził 31 punktami po 13 wyścigach, a w 2012 roku do Fernando Alonso tracił 42 punkty po 11 rundach.
Daniel Ricciardo (P2) - Przed wyścigiem Daniel mówił, że nie da za wygraną i powalczy o P1. Początkowo wszystko układało się po jego myśli. Nawet nie do końca udany start był najlepszym co mu się przytrafiło. Nie był przez to uwikłany w incydent na starcie. Po pierwszym zakręcie był drugi za Lewisem. Wykorzystał drugi wyjazd SC (po wypadku Kvyata) i założył świeży komplet przejściówek. Liczył, że w tych warunkach powalczy z Lewisem. Niestety, nie udało się - ani na przejściówkach ani na slickach w drugiej części wyścigu. Zastanawiające było jego słabe tempo w tym wyścigu patrząc na fenomenalną formę Byków przez cały weekend. Po wyścigu okazało się, że Daniel przez całe zawody miał problemy z ciśnieniem oleju w skrzyni biegów przez co musiał oszczędzać samochód. Dlatego też, druga lokata jest naprawdę świetnym miejscem, z którego Ricciardo się bardzo cieszy. To siódme podium w tym sezonie Australijczyka (dla porównania - tylko 7 GP ukończył w tym sezonie Max Verstappen). Ponadto, Daniel przedłużył serię podiów w Singapurze do czterech z rzędu.
Valtteri Bottas (P3) - Chyba najlepszy możliwy wynik Bottasa w ten weekend. Gdyby po czasówce ktoś dałby mu to miejsce to przyjąłby je bez wahania. Przez cały weekend zdecydowanie ustępował Hamiltonowi. Kolizja Verstappena i duetu Ferrari dała mu trzecie miejsce. Na oponach przejściowych był dużo wolniejszy od Brytyjczyka, ale po zmianie na slicki trochę przyspieszył. Próbował zbliżyć się do Australijczyka, ale nie był na tyle szybki. Poza tym raczej bezbarwny wyścig Valtteriego. Fin kończąc wyścig na 3. pozycji zrównał się z Vettelem w ilości zdobytych podiów w tym sezonie (10). Nadal jednak od początku istnienia GP Singapuru w kalendarzu żaden zespół nie zdobył dubletu.
Carlos Sainz (P4) - Bardzo udany wyścig Hiszpana. Po sobocie liczył na drobne punkty, choć sam mówił, że raczej będzie się bronił niż atakował. W zasadzie tak też było, bo zaciekle i skutecznie bronił się przed Perezem. Jednak po starcie awansował na wysokie miejsce. Dołóżmy do tego awans o jedno oczko w wyniku odpadnięcia Hulka i mamy 4. miejsce. Poza tym Carlos pojechał dojrzale unikając błędów w tych zdradliwych warunkach. Tym samym uzyskał najlepszy wynik w historii startów w F1 (wcześniej najwyższą pozycją na mecie było 6. miejsce). Na zdjęciu poniżej mamy jasno pokazane jak stary był pedał gazu w jego bolidzie. Widać ewidentnie, że cisnął mocno przez cały wyścig. Z wyniku cieszył się tak bardzo, że przełożył lot na następny dzień, żeby móc trochę poświętować.
Sergio Perez (P5) - Doskonały wynik Meksykanina. Piąte miejsce było chyba maksimum, choć próbował przeskoczyć Sainza. Na pewno trochę zaszkodził start na pełnych deszczówkach przez co zmuszony został do zmiany na przejściówki podczas drugiego wyjazdu safety cara. Trudno jednak jest stwierdzić jak jechałby na przejściówkach na starcie (może popełniłby błąd i nie ukończyłby zawodów). Koniec końców bardzo udane zawody Sergio. Ricciardo ma swoją serię podiów w Singapurze, a Perez swoją, ale nieco inną. Odkąd startuje w F1 zawsze wyścigi na torze Marina Bay kończy w punktach. Imponujące jest to, że ani razu nie udało mu się wystartować z pierwszej dziesiątki.
Jolyon Palmer (P6) - Wreszcie Jolyon zdobył upragnione punkty. To jego życiowy sukces podczas startów w F1. Jego najlepsze miejsce to 10. pozycja w zeszłorocznym GP Malezji. Muszę przyznać, że przez całe zawody jechał bezbłędnie unikając przygód (tj. kolizji czy uślizgów) i punkty mu się należały. Dla niektórych to najlepszy kierowca wyścigu. Inni natomiast uważają, że punkty zdobył jedynie dlatego, że pięciu kierowców będących przed nim musiało się wycofać z rywalizacji. Osobiście uważam, że pojechał dobry wyścig, a szczęście mu pomogło. Myślę, że miał szansę zdobyć punkty nawet gdyby nie DNF-y rywali. Może wreszcie presja trochę zeszła z niego jeśli wie już, że pozostało mu tylko i aż 6 wyścigów w barwach Renault (w przyszłym sezonie zastąpi go Carlos Sainz).
Stoffel Vandoorne (P7) - Genialny wynik Stoffela. Dla McLarena całe zawody byłby jeszcze lepsze gdyby Alonso dojechał do mety (tam wynik mógłby być naprawdę sensacyjny). Nie miał większych przygód w tych zdradliwych warunkach dlatego jak najbardziej wyniku może być zadowolony. Poza tym jak sam Belg powiedział - to było maksimum co dało się ugrać. Podobnie jak w przypadku Sainza i Palmera to dla Belga to najlepszy finisz w karierze. Nigdy wcześniej nie ukończył wyścigu na miejscu wyższym niż dziesiąte.
Lance Stroll (P8) - Po raz drugi w tym sezonie Lance pokazuje, że nie straszna mu jazda w deszczu. Jedynie podczas GP Chin nie do końca sobie poradził odpadając już na pierwszym okrążeniu. W Singapurze jednak jechał prawie doskonale. Prawie, bo wynik mógłby być jeszcze lepszy, ale przez błąd na dohamowaniu do jednego z zakrętów zmuszony został do oddania pozycji na rzecz Vandoorne'a. Belga nie udało mu się wyprzedzić i pozostała mu radość z pozycji ósmej. Te cztery punkty to i tak sporo biorąc pod uwagę szybkość Williamsa tego weekendu.
Romain Grosjean (P9) - Kierowca Haasa również może być zadowolony ze swojego występu (podobnie jak w Williamsie tempo w ten weekend było bardzo słabe). Wyścig rozpoczął na przejściówkach i prezentował całkiem niezłe tempo. Zmiany na slicki dokonał może okrążenie za późno, ale i tak starał się odebrać ósmą lokatę Strollowi - bezskutecznie. Dwa oczka to i tak dobry rezultat.
Esteban Ocon (P10) - Dzięki zdobytemu punktowi po raz 11. ekipa Force India podwójnie punktuje w tym sezonie. Było w tym trochę szczęścia, bo Esteban miał problemy z wyprzedzeniem Grosjeana, a 10. lokata to zasługa odpadnięcia Hulkenberga z rywalizacji. Francuz na pewno liczył na więcej. Podczas pierwszej zmiany opon (z deszczówek na przejściówki) musiał czekać za Perezem, a dodatkowo jego postój się przedłużył. To spowodowało spadek na dalszą lokatę. Potem jednak jechał bez większych błędów bezskutecznie próbując atakować innych kierowców. Jednak punkt to punkt. Na koniec warto wspomnieć, że razem z Hamiltonem pozostają jedynymi kierowcami, którzy ukończyli wszystkie wyścigi w tym sezonie.
Felipe Massa (P11) - Tego startu Brazylijczyk nie zaliczy do udanych. To była jego decyzja o starcie na deszczówkach. Nie była ona zła, bo wielu innych kierowców postąpiło tak samo. Niestety, kiedy inni zjeżdżali po przejściówki Massa licząc, że tor szybko przeschnie i od razu zmieni na slicki. W tych warunkach (start z końca stawki) była to niegłupia zagrywka, ale tor w Singapurze o dziwo wysychał bardzo powoli. Felipe tracił pozycję za pozycją i w drugiej części wyścigu wlókł się w końcu stawki. Dzięki odpadnięciu kilku kierowców zawody ukończył zaraz za punktowaną dziesiątką, ale to żadne pocieszenie. To i tak dobry wynik jak na Williamsa.
Pascal Wehrlein (P12) - U Niemca wystąpiła podobna sytuacja jak u Massy. Również start na deszczówkach i nadzieja na szybkie przeschnięcie toru, żeby zmienić na slicki. Potem przez niebieskie flagi nie mógł złapać odpowiedniego tempa i rytmu. Szkoda, bo takie wyścigi to dla Saubera jedyna szansa na punkty w tym sezonie.
Kevin Magnussen (DNF) - Nieudany wyścig Duńczyka. Start na pełnych deszczówkach, potem zmiana na przejściówki podczas neutralizacji. Jechał na punktowanej pozycji, ale założył slicki wydaje się jedno okrążenie za wcześnie. Miał przez to problem z utrzymaniem odpowiedniej temperatury a tym samym tempa. Potem został poproszony o przepuszczenie Grosjeana i pozostała mu jazda w drugiej części stawki. Na domiar złego wystąpił problem z samochodem i Kevin musiał wycofać się z rywalizacji.
Nico Hulkenberg (DNF) - Niestety, nieco haniebny rekord staje się faktem i Nico Hulkenberg zostaje samodzielnym liderem w klasyfikacji kierowców, którzy nie stanęli nigdy na podium w swoich startach w F1. Jego rekord to 129 wyścigów bez podium (wcześniej rekordzistą był Adrian Sutil ze 128 występami). Ponadto, patrząc na dyspozycję Hulka przez cały weekend to jego DNF jest strasznie przykry. Gdyby nie problemy z hydrauliką to miałby szansę naprawdę na dobry rezultat. Jechał na bardzo wysokim czwartym miejscu kiedy to został zmuszony do zjazdu do alei serwisowej i wycofania się z wyścigu. Jednak z optymizmem może patrzyć na kolejne wyścigi.
Marcus Ericsson (DNF) - Nieudany wyścig Szweda. W pierwszej części (po starcie na deszczówkach) był w stanie jechać niezłym tempem i utrzymywać się za rywalami. Jednak później w alei serwisowej doszło do drobnego incydentu przez co Marcus stracił trochę czasu. Próbując go nadrobić naciskał, ale chyba zbyt mocno przez co po wyjściu z T12 stracił panowanie nad samochodem uderzył w bandę kończąc wyścig, a nam kibicom dając kolejny wyjazd samochodu bezpieczeństwa. Stracona szansa, ale o punktach niestety nie było mowy.
Danil Kvat (DNF) - Krótki wyścig Rosjanina. Po starcie i kilku okrążeniach jechał niezłym tempem co pozwoliło mu skutecznie zaatakować Kevina Magnussena. Jednak zaraz po tym manewrze przyblokował przednie koła przy dohamowaniu i nie udało się zatrzymać bolidu przed bandą. Koniec dobrze zapowiadającego się wyścigu. Zamiast tego mieliśmy drugi raz okres neutralizacji na torze i szansę na pitstopy dla całej stawki. Czy to będzie gwóźdź do trumny Kvyata jeśli chodzi o jego startu w przyszłym sezonie? Trudno powiedzieć, bo nie jest pewne czy Toro Rosso miałoby zmiennika. Nobuharu Matsushita nie ma superlicencji i raczej nie uda mu się jej zdobyć w tym sezonie.
Fernando Alonso (DNF) - A mogło być tak pięknie! Atomowy start Hiszpana z ósmego pola. Jeszcze przed pierwszym zakrętem znajdował się na trzecim miejscu. Niestety został uderzony przez duet Raikkonen-Verstappen przez co jego samochód podrzuciło i obróciło. Ciekawe, że to uderzenia wyglądało na dość mocne, ale Fernando był zdolny wrócić do wyścigu (niestety stracił wiele pozycji). W trakcie transmisji telewizyjnej jednak widać było na kilku ujęciach uszkodzenia podłogi (i nie tylko) w bolidzie Fernando. Dodatkowo, zespół stracił całą telemetrię więc nie był wstanie przekazać Hiszpanowi żadnych informacji o stanie samochodu. Dlatego też, Fernando po kilku okrążeniach razem z zespołem podjął decyzję o wycofaniu się z wyścigu. Wielka szkoda, bo sam Fernando stwierdził, że podium było raczej pewne, a i zapowiadał, że powalczyłby z Hamiltonem (po odpadnięciu Vettela na czwartym zakręcie Alonso byłby drugi). A tak niestety mamy kolejny nieukończony wyścig Hiszpana w tym sezonie. Dodać trzeba, że Fernando tylko TRZY! razy oglądał flagę w czarno-białą szachownicę w tym roku.
Sebastian Vettel (DNF) - Katastrofa, tragedia i dramat nie tylko dla Scuderii Ferrari i Verstappena, ale w szczególności dla Niemca. Dla tych, którzy nie wiedzą co stało się na starcie zachęcam do obejrzenia poniższego filmu z różnych kamer.
Widać, że Vettel po słabszym starcie robi to co zwykle robi lider w takiej sytuacji - "zamyka drzwi" kierowcy na P2 (Verstappen). Holender jak sam mówił, starał się odpuścić i wycofać, ale w tym samym momencie już był wyprzedzany z lewej przez Raikkonena, który wystartował fantastycznie. To spowodowało, że nagle Max znalazł się pomiędzy duetem Ferrari z brakiem możliwości do wycofania się (przez szersze opony). Doszło do kontaktu między Maxem i Kimim, co w konsekwencji przyniosło drugi kontakt - między Kimim i Sebem. Niemiec był w stanie pojechać dalej, ale przez uszkodzenia samochodu obróciło go w zakręcie czwartym gdzie ostatecznie zakończył wyścig. Natomiast Kimi nie panując już nad samochodem uderzył w Verstappena już w szczycie T1 i razem z nim uderzyli jeszcze w niczemu winnego Alonso. Wszyscy musieli się wycofać z wyścigu - Kimi i Max od razu, a Fernando kilka okrążeń później. Jeśli chodzi o winnego tego wypadku/incydentu, jak zwał tak zwał, to nie winiłbym tu Verstappena. Jechał swoją linią i został zaskoczony przez szybkiego Raikkonena. Jednak nieco skręcił kierownicą w lewo. Zakładam, że zrobił to aby uniknąć kontaktu z mocno ścinającym w lewo Vettelem. W tej sytuacji musiało dojść do kontakt, bo tylne opony są szersze od przednich. Raikkonen stał się ofiarą własnego fenomenalnego startu. Fin w wywiadzie powiedział: "Co mogłem zrobić lepiej/inaczej? Chyba tylko źle wystartować." Ostatecznie sędziowie wypadek ten uznali za incydent wyścigowy i nie przyznali kary żadnemu z kierowców. Jak dla mnie to chyba dobra decyzja. Jeśli musiałbym wskazać winnego to wskazałbym Sebastiana, bo po średnim swoim starcie a doskonałym starcie Raikkonena skupił się na Verstappenie nie widząc (założenie) Kimiego. Na koniec spuentuję tym co powiedział Mark Webber (niegdyś partner Seba w Red Bullu): "Seb czasem zapomina, że bolid nie kończy się w miejscu gdzie jest tył jego kasku". Tyle ode mnie w kwestii tego incydentu.
Max Verstappen (DNF) - O wypadku wszystko zostało już powiedziane i napisane powyżej. Dlatego pozostało skupić się na niezbyt przyjemnych statystykach Holendra w tym sezonie. To był już siódmy DNF (w 14 wyścigach) holenderskiego kierowcy. Po raz trzeci w tym sezonie Max zakończył wyścig na pierwszym okrążeniu (Hiszpania, Austria, Singapur). Oczywiście nadal znajduje się na dnie w ilości przejechanych okrążeń w tym sezonie.
Kimi Raikkonen (DNF) - Mógł być dublet, a była tragedia. Jak wcześniej pisałem Fin stał się ofiarą swojego doskonałego startu. To wszystko. To drugi w ostatnich 11 latach podwójny DNF zespołu Ferrari. Ostatni miał miejsce w GP Meksyku 2015, a wcześniej, w 183 wyściach przynajmniej jeden kierowca stajni z Maranello dojeżdzał do mety.
Podsumowując, 10. edycję GP Singapuru ukończyło zaledwie 12 kierowców. To najmniej w historii tego wyścigu. Nie jest to jednak zbyt zaskakujące biorąc pod uwagę fakt, że po raz pierwszy wyścig ten odbywał się w deszczowych warunkach. Ponadto, był to najkrótszy (w kontekście przejechanych okrążeń) wyścig w historii GP Singapuru. Po raz trzeci wyścig został skrócony do regulaminowych 120 minut przez co kierowcy zdążyli przejechać "tylko" 58 okrążeń. Pozostałe dwa wyścigi to wyścigi w 2012 roku (przejechano 59 kółek) oraz w 2014 (60 okrążeń).
Wyścig ten pokazał, że w sytuacjach gdy do pierwszego zakrętu jest naprawdę blisko, a warunki pogodowe nie dają doskonałej widoczności bardzo łatwo jest zepsuć sobie innym wyścig startując doskonale (Raikkonen, Alonso). Nie chcę zostać źle zrozumiany. Nie winię nikogo, ale przy tak krótkim dojeździe do pierwszego zakrętu i opadach deszczu ani Seb, ani nikt inny nie spodziewał się, że tak blisko znajdzie się zarówno Raikkonen jak i Alonso, którzy zostali ofiarami, bo zbyt dobrze wystartowali. Jest to jednak kolejna rzecz, która zawsze pozostanie niewiadomą, bo zawsze znajdzie się ktoś kto wystartuje lepiej bądź gorzej.
Co do wyniku to według mnie jest to przełomowy wyścig dla przebiegu całego sezonu. Lewis Hamilton ma w tym momencie 28 punktów przewagi nad Vettelem. Pozostało sześć wyścigów do końca, a żaden z nich nie będzie tak faworyzował Ferrari jak ten w Singapurze. Na ich szczęście nie ma też takich jak Monza. Jednak przed nami tory szybkie lub średnio-szybkie. Oczywiście wolne sektory się na nich znajdują, ale Sebastian będzie musiał jechać na 150% jeśli chciałby jeszcze wyrwać tytuł Lewisowi. Hamilton ma w tym sezonie trochę szczęścia, bo ukończył wszystkie wyścigi w tym sezonie (podobnie Esteban Ocon). Jak dla mnie czwarty tytuł Hamiltona jest na wyciągnięcie ręki, chyba, że przydarzy mu się DNF (lub miejsce poza top 10). Dodatkowo, Lewis w Singapurze korzystał z drugiej jednostki napędowej (tej użytej po raz pierwszy w Hiszpanii), a Seb prawdopodobnie stracił tą, na której jechał. Istotna więc będzie niezawodność lub jej brak. Liczę, że dla dobra rywalizacji Seb zdoła odrobić tę dużą stratę i to finał w Abu Dhabi da nam odpowiedź na pytanie kto zostanie mistrzem świata w sezonie 2017?
PS. Odnośnie rywalizacji konstruktorów to w tym momencie jest już po wszystkim (102 punkty przewagi Mercedesa nad Ferrari). Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. W zasadzie nie miałem ich już wcześniej więc tu nie ma o czym mówić. Pozostaje cieszyć się z walki o miejsca 5-8.
Niesamowite kwalifikacje za nami, które o dziwo odbyły się bez wywieszania czerwonej flagi. Kierowcy stanęli na wysokości zadania i poza delikatnym wyjazdami poza tor kierowców Haasa było spokojnie (o ile kwalifikacje w ogóle mogą być spokojne). A w samej czasówce - absurdalnie szybki Vettel zdobywa pole position po raz 49. w karierze, a po raz trzeci w Singapurze i trzeci w tym sezonie. To na pewno główna wiadomość z czasówki, która zakończyła się kilkadziesiąt minut temu. Zapraszam do podsumowania.
Tak jak pisałem wcześniej przewidywałem, że Ferrari nie jest tak szybkie jak im się wydaje, a tu takie zaskoczenie. To co zrobił Vettel to było naprawdę magiczne. Po prostu świetne okrążenie. Seb pokonał Kimiego (P4) o ponad pół sekundy, choć trzeba przyznać, że Kimi jakimś cudem się odbudował i znalazł tak ważne części sekundy między FP3 a czasówką. Szkoda, że Raikkonen nie poprawił się podczas drugiego przejazdu, bo była szansa na P2 (VER też się nie poprawił, a RIC poprawił się jedynie o 0.022 s.). Tak czy inaczej w Ferrari mogą odetchnąć z ulgą, bo po dość trudnym piątku PP smakuje doskonale. Jutro tylko trzeba utrzymać to doskonałe miejsce, ale kierowcy Red Bulla dysponują świetnym tempem wyścigowym. Kluczowa, jak to bywa na tego typu torach, będzie strategia, bo trudno mi jest uwierzyć, że Vettel zostanie wyprzedzony na torze. Ponadto, Kimi może być dobrym buforem przed Mercedesami (o ile pojedzie dobry wyścig). Tymczasem zapraszam do obejrzenia tego niesamowitego okrążenia Seba:
Drugie i trzecie pole zajęli kierowcy Red Bulla. Dla nich to na pewno mały zawód. Verstappen od początku czasówki był zdecydowanie najszybszy, a zaraz za nim plasował się Ricciardo. W Q3 po pierwszych przejazdach strata Holendra do Vettela wynosiła niespełna 0.15 s. Daniel był zaraz za nim. Niestety nie udało się zdobyć upragnionego PP. Jednak to w niedzielę przyznaje się punkty. Nie przekreślam Red Bulla jutro. Jutro obok strategii ważny będzie spokojny start i dojazd do pierwszej sekcji zakrętów (T1-T3). Głodny awansu będzie na pewno lider mistrzostw świata Lewis Hamilton.
Dla Mercedesa to zapewne nieudane kwalifikacje. Jeszcze dzisiejszego popołudnia byli w dobrej pozycji, bo nawet gdyby przegrali czasówkę to tylko z Red Bullem (Ferrari mieli za plecami). Teraz jednak się to trochę skomplikowało, bo Lewis przegrał zarówno z Red Bullem jak i Ferrari. Valtteri Bottas (P6) zdobył chyba maks co mógł patrząc na jego formę w ten weekend (strata do Lewisa - 0.7 s.). Jutro Hamilton musi zachować chłodną głowę na starcie i przejechać bezbłędnie przez pierwsze kilka zakrętów. Potem pozostaje próba ataku na prostej (trudna sprawa), lub strategiczne przeskoczenie kierowców wyżej. Jednak w tej sytuacji może być za późno na złapanie Vettela. Może na spokojnie trzeba podejść do wyścigu (minimalizacja strat) i liczyć na wyjazd safety cara.
W zasadzie jeśli miałbym obstawiać pozycje kierowców Renault to dokładnie tak bym postawił - Nico (P7) i Jolyon (P11). Na pewno nie obaj kierowcy nie są zadowoleni. Na pewno Palmer liczył na awans do Q3, a Hulk bazując na swojej prędkości z treningów wierzył w start z wyższego pola. Jolyon przegrał z Nico w Q2 o prawie sekundę i jako jedyny nie pokonał w tym sezonie partnera z zespołu podczas kwalifikacji. Niemniej jednak walka o dobre punkty jak najbardziej jest w zasięgu (Palmer może wybrać opony na start). Dodatkowo, w pobliżu Hulka nie ma kierowców Force India. Obawiam się jedynie o chimeryczną jazdę Niemca, który potrafi popełnić głupi błąd na takim torze jak Singapur.
Zadowoleni mogą być za to kierowcy McLarena. Pokonanie Force India - zaliczone. Awans do Q3 - zaliczony. Fernando (P8) pokonał Stoffela (P9) o 0.2 s., ale trzeba przyznać, że Belg w ten weekend jeździ naprawdę rewelacyjnie. Powiem szczerze, wierzę w podwójnie punktowany finisz jutro (żeby tylko nie było żadnej awarii).
Przewidywałem, że Sainz (P10) może zapukać do Q3 i tak też się stało. Jednak w decydującej części kwalifikacji Hiszpan był najwolniejszy tracąc do dziewiątego Vandoorne'a ponad 0.6 s. Trzeba przyznać jednak, że nie mógł liczyć na wyższą lokatę. Może lepiej byłoby być na P11? Co do Danila Kvyata (P13) to jak dla mnie bez zaskoczenia. W Q2 do Sainza stracił pół sekundy, ale miał też pewne problemy z samochodem. Jednak nie uniemożliwiły mu one jazdy. Biorąc pod uwagę formę Toro Rosso z treningów o punkty może być trudno.
Dość niespodziewanie kiepskie kwalifikacje Force India. Po GP Monako spodziewałem się, że ich forma nie będzie taka jak w większości czasówek w tym sezonie, ale nie o tak niskich pozycjach myślałem. Po raz kolejny Perez (P12) jest szybszy od Ocona (P14) i to aż o pół sekundy. Podczas drugich wyjazdów w Q2 ich opony przestały pracować o czym mówił przez radio Meksykanin. Miałem nadzieję, że choć jeden z różowych bolidów znajdzie się w Q3. Teraz pora ułożyć odpowiednią strategię na jutrzejszy wyścig.
Żadnej niespodzianki nie było w ekipie Haasa. No może tylko to, że ostatecznie wystartują wyżej niż Williams. Grosjeanowi (P15) udało się wskoczyć do Q2 z piętnastym czasem. Tam już jednak okazał się najwolniejszy. Magnussen zajął 16. miejsce ustępując koledze z zespołu o 0.1 s. Jutro trudno będzie awansować w górę stawki patrząc na ich tempo z wczoraj i dziś.
Tak jak się spodziewałem bardzo ciężki weekend dla Williamsa. Żaden z kierowców nie dał rady awansować do Q2. Felipe (P17) o 0.7 s. szybszy od Strolla (P18). Szczerze mówiąc to tylko wyjazd samochodu bezpieczeństwa w odpowiednim dla nich momencie może pomóc im zdobyć punkty w jutrzejszym wyścigu.
Ekipa Saubera jak zawsze na końcu stawki. Pascal Wehrlein pokonał Marcusa Ercissona o 0.5 s. Jedyny plus to to, że stawka się nieco ścieśniła co pozwoliło im nieco zmniejszyć stratę. To wszystko
Podsumowując, za nami według mnie jedne z najbardziej ekscytujących kwalifikacji w tym sezonie. Nie spodziewałem się, że Seb będzie aż tak szybki. Myślałem, że P1 będzie w zasięgu, ale tylko w wyjątkowych okolicznościach. Lubię takie zaskoczenia jako fan Ferrari. Jutro czeka nas emocjonująca walka o zwycięstwo do samej mety. Wszystko za sprawą startujących z P2 i P3 kierowców Red Bulla jak i startujących z trzeciej linii Hamiltona i Bottasa. Jak pisałem wcześniej decydująca może być strategia i zjazd do boksów w odpowiednim momencie, bo wyjazd samochodu bezpieczeństwa jest sprawą nie tego czy, ale kiedy pojawi się na torze. Biorąc pod uwagę nową specyfikację samochodów F1 (szersze o lepszych właściwościach aerodynamicznych) nie spodziewam się wielu manewrów wyprzedzania. Układ toru również tu nie pomaga. Jednak myślę, że walki koło w koło nie zabraknie i przed nami popołudnie pełne emocji. Zapewnią ją nie tylko Max i Daniel, ale i kierowcy środka stawki. Już jak o tym piszę to nie mogę się doczekać startu. A ten jutro o godzinie 14:00 naszego czasu! Zapraszam serdecznie!
Trzecia sesja treningowa upłynęła mi w mgnieniu oka. Jak pokazują poniższe wyniki Red Bull Racing wciąż z przodu, ale Sebastian Vettel jest równie groźny. Podsumujmy więc na szybko ostatnią przed czasówką sesję treningową.
Na początku powiedzmy od razu, że kierowcy prezentowali nieco wolniejsze tempo niż w przypadku wczorajszej drugiej sesji. Tor będzie stawał się bardziej przyczepny z godziny na godzinę. Ponadto, warunki podczas kwalifikacji i wyścigu będą zbliżone do tych z wczorajszej FP2. Większych roszad w stawce nie zanotowano, ale po więcej szczegółów zapraszam poniżej.
Austriacka stajnia z pod znaku czerwonego byka wciąż na czele klasyfikacji czasów. Tym razem szybszy był Verstappen. Przewaga nad drugim Vettelem to tylko 0.1 s. więc jest ciasno. Dopiero szósty czas zanotował najszybszy wczoraj Daniel Ricciardo. Jednak on w końcówce sesji podczas szybkiego okrążenia dotknął bariery na wyjściu z T10 (tam gdzie Vettel wczoraj) i powrócił do alei serwisowej (przez to podobnie jak Vettel wczoraj nie przejechał szybkiego okrążenia w tych samych warunkach co rywale). Miejmy nadzieję, że nic poważnego się z bolidem nie stało bo byłaby to katastrofa. Jeszcze więcej nerwów miał w samej końcówce Max, który przez radio donosił o tym, że skrzynia biegów sama wrzuca biegi. Mając taki problem Holender wrócił do garażu. Wygląda na to, że wszystko wróciło do normy, bo Verstappen zdążył przejechać jeszcze jedno szybki okrążenie, w którym był wolniejszy od swojego najlepszego czasu o 0.2 s. Trzeba jednak przyznać, że byłaby to absolutna tragedia jeśli po tak świetnie zapowiadającym się weekendzie obaj kierowcy skończyliby z karami na starcie. Póki co wyglądają na najszybszych.
Jak wspomniałem wcześniej Seb zajął drugą lokatę pokazując, że na pojedynczym kółku jest w stanie zagrozić Bykom. Raikkonen (P9) natomiast już od wczoraj wygląda na zupełnie zagubionego. Kompletnie nie może złożyć okrążenia oraz ustawić odpowiednio bolidu. Wciąż ma problemy z balansem w swoim samochodzie. Nie spodziewam się niestety, żeby w czasówce pokonał choćby jednego Mercedesa. Baa... może mieć nawet problemy ze świetnie dysponowanym Hulkiem. Jeśli Ferrari chce powalczyć jeszcze o tytuł to właśnie tu jest miejsce na odrobienie kilkunastu punktów przy korzystnych okolicznościach. Seb też może potrzebować jego pomocy w niedzielę.
W Mercedesie, podobnie jak w Ferrari, również nierówna forma kierowców. Lewis jest zdecydowanie szybszy od Valtteriego. Fin ma od wczoraj pewne problemy z tylną osią i szybkim zużywaniem się opon. Do Lewisa stracił 0.6 s. więc sporo, ale w czasówce może będzie lepiej. Co do Hamiltona to wygląda na to, że o PP nie powalczy, ale wiemy jak często zdarzało się, że Mercedes przeskakując na tryb kwalifikacyjny zyskiwał kilka dziesiątych sekundy na okrążeniu. Patrząc jednak na Red Bulla to P3 jest w zasięgu.
Fenomenalna forma McLarena, bo jak inaczej nazwać pozycje P4 i P5 (Fernando i Stoffel, odpowiednio). Oczywiście, dziś kierowcy byli wolniejsi niż wczoraj, ale tak czy inaczej awans do Q3 powinien być celem - zdecydowanie. Trzymam mocno za nich kciuki i za niezawodność Hondy.
Nico Hulkenberg (P7) ponownie jest bardzo szybki na jednym kółku. Tym razem jego czas wystarczył do zajęcia 7. miejsca. Tu awans do Q3 jest raczej pewny (o ile nie popełni błędu, a kwalifikacje odbęda się przez czerwonych flag, które mogą zniszczyć występ kierowców). Hulk był szybszy od Jolyona Palmera (P13) o 0.8 s. Brytyjczyk ma problemy z solidną jazdą tu w Singapurze. Czy to nie aby konsekwencje decyzji Renault o zatrudnieniu na przyszły sezon Sainza? Oczywiście w padoku plotkowano już o tym od dobrych kilku tygodni, ale teraz to już wiadomość oficjalna. Ze swojej strony chciałbym, żeby Jolyon zakończył ten sezon w dobrym stylu i mam nadzieję, że objedzie się bez jakichkolwiek awarii do końca sezonu.
Na przełomie pierwszej dziesiątki mamy zespół Force India. Ponownie jest bardzo ciasno między Perezem i Oconem. Tym razem szybszy o 0.1 s. był ten pierwszy. Duetowi hinduskiej stajni może być trudno awansować w całości do Q3, patrząc na formę McLarena i Renault. Dodatkowo do Q3 pukać może Carlos Sainz.
Skoro mowa o Toro Rosso, to Carlos (P12) był szybszy od Danila (P14) o 0.2 s. pokazując, że w całym środku stawki jest bardzo ciasno. Moim zdaniem do Q3 przy odrobinie szczęścia uda się wskoczyć Hiszpanowi, ale myślę, że pozycje 11. i 12. będą dla nich ok.
Nieco, ale tylko nieco przyspieszył Williams, choć nadal dla nich to trudny weekend. Felipe Massa (P15) jako ten zdecydowanie bardziej doświadczony bez niespodzianek był szybszy od Strolla (P17) o pół sekundy. Kanadyjczyk musnął bariery na wyjściu z T21 (nie tylko on jeśli chodzi o ścisłość). Awans do Q2 jest najlepszym co może się im przytrafić dziś.
Nadal spore problemy z tempem ma zespół Haasa, który podobnie jak wczoraj notował zdecydowanie słabe czasy. Magnussen pokonał Grosjeana o 0.2 s., ale nadal nie może być zadowolony skoro szybsi są tylko od Saubera. Trudno im będzie awansować do Q2, ale cuda się zdarzają.
Oprócz tego, że Marcus Ericsson zaliczył mały wypadek na wyjściu z T19 rozbijając samochód i wywołując czerwoną flagę to nie ma o czym mówić. Nadal ich strata do liderów na tym torze to około 5 sekund. Dziś, jutro i prawdopodobnie do końca sezonu to zdecydowanie czerwona latarnia tegorocznej stawki.
Podsumowując, przed nami fantastyczne kwalifikacje, bo po raz pierwszy w tym sezonie na dobrą sprawę Red Bull jest na tyle mocny, że jest w stanie powalczyć o PP. Ponadto, Mercedes wydaje się być nieco wolniejszy, ale poczekajmy na to co pokażą już za niespełna godzinę. Do tego ciekawe jak wypadnie Ferrari, które najwidoczniej nie jest tak szybkie jakby chciało być (albo jak miało być na papierze). W środku stawki mamy świetnego McLarena i Hulka. Co na to Force India? Jednak wszystkie moje przewidywania mogą diabli wziąć, jeśli w nieodpowiednim momencie pojawi się czerwona flaga. To może wszystko zmienić i jednym kierowcom pomóc a innym zaszkodzić (jak zawsze!). Czerwona flaga jest prawdopodobna, bo jednak kierowcy podczas kwalifikacji jadą naprawdę na granicy wytrzymałości swojej i bolidów. Przypomnijmy, że wysoka temperatura powietrza i wysoka wilgotność mocno utrudniają życie kierowcom. Czy wszyscy podołają jeździe w takich warunkach czy może jednak ktoś pęknie? Na to pytanie odpowiedź poznamy już za niespełna 2 godziny. Zapraszam więc na kwalifikacje przed GP Singapuru 2017!
Zapadła już noc nad torem w Singapurze a to oznacza, że za nami druga sesja treningowa. To powoduje, że pora podsumować kolejne wydarzenia z toru Marina Bay Street Circuit, na którym pojawili się już wszyscy etatowi kierowcy. Zapraszam!
Red Bull nadal prezentuje ekstremalnie wysoką formę. Ich tempo na pojedynczym kółku jest naprawdę niesamowite. Absolutny rekord toru został już poprawiony o grubo ponad 2 sekundy. Nadal to Daniel Ricciardo jest szybszy od Verstappena. Tym razem różnica między nimi się nieco powiększyła, ale nadal to dwa Czerwone Byki są na czele. Powoli urastają do roli faworytów jutrzejszej czasówki. Jednak jak nauczyła nas historia poczekajmy z tym to jutra! Tak czy inaczej ich czasy robią wrażenie, a Ricciardo zapewniał nam rozrywkę przez 90 minut :)
Za duetem Red Bulla uplasował się Hamilton z Bottasem. Ich strata do Australijczyka to ponad 0.5 s. czyli niewiele się zmieniło od czasu pierwszej sesji treningowej. Nadal pewne problemy z ustawieniem samochodu ma Bottas, który jest wyraźnie wolniejszy od Anglika. Początkowo Lewis wyjechał na miękkich oponach i był naprawdę bardzo szybki, choć miewał także problemy (przestrzelenie hamowania w T16). Póki co, pokazują, że nie są tak wolni jak miało to wyglądać.
Na piątym miejscu mamy Nico Hulkenberga potwierdzającego, że Renault będzie tu szybkie, choć strata do Verstappena to już 1.6 s.! Łyżką dziegdziu mogą być problemy z samochodem Hulka przez co nie pojeździł on za bardzo w drugiej części treningu. Jolyon Palmer (P14) natomiast uszkodził nieco swój samochód dostawiając nim do bariery przy wyjściu z tunelu (T19). Strata Anglika do Niemca to ponad 1.3 s. Tak jak pisałem wcześniej bez zmian. Może forma Palmera ma związek z oficjalną informacją Renault, że od przyszłego sezonu w barwach francuskiej stajni obok Hulka zobaczymy Carlosa Sainza. No, ale chyba nie liczył na angaż w przyszłym sezonie. Szanujmy się.
Miejsca 6. i 7. dla McLarena - to potwierdzenie faktu, że nadwozie bolidu brytyjskiej ekipy jest na bardzo wysokim poziomie. Alonso jak i wielu innych kierowców lekko muskał bariery, ale bez większych konsekwencji. Vandoorne będąc szybszym z dwójki McLarena stracił do Hulka tylko 0.2 s. Jutro może być bardzo ciasno w kwalifikacjach.
W top 10 mamy już duet Force India w pełnej okazałości. Nadal to Perez (P8) jest szybszy, ale strata Ocona (P10) już nie jest tak wielka jak podczas FP1. Spodziewałem się jednak, że będą jeszcze szybsi (choć cały czas pamiętam o ich formie z Monako, ale kiedy to było).
Niepokojąca jest forma Ferrari. Kimi Raikkonen (P9) wciąż ma chyba problem z ustawieniami samochodu, bo jechał na podobnym poziomie co podczas pierwszej sesji. Sebastian Vettel (P11) natomiast był jedynym kierowcą podczas tej sesji, który najszybsze kółko wykręcił na miękkich oponach. Niemiec pojawił się na torze na ultrasoftach, ale na granicy drugiego i trzeciego sektora natrafił na jednego z kierowców Saubera i zdecydował o przerwaniu okrążenia (a miał rekordowe tempo w pierwszym sektorze). Seb w pierwszej sesji jechał podobnie czyli dość wolno na supermiękkich oponach, natomiast na ultramiękkich przyspieszył zdecydowanie. Dlatego uważam, że Ferrari (przynajmniej to z numerem 5) jest w stanie pojechać tempem w okolicach Red Bulla. Jednak to Byki wyglądają pewniej.
Duet Toro Rosso uplasował się na pozycjach 12. i 13. Aż o 0.4 s. szybszy był Carlos Sainz. To dużo biorąc pod uwagę jego absencję podczas FP1. Jestem bardzo ciekawy czy dadzą radę jutro wbić się do Q3. Byłoby ciekawie mieć mieszankę McLarena, Renault, Force India i Toro Rosso w top 10.
W Williamsie ponad 0.5 s. szybszy był Felipe Massa (P15) od Lance'a Strolla (P16). Jednak nadal tempo kierowców tej ekipy jest słabe - co zdaje się potwierdzać moje przewidywania przed tym weekendem.
Zastanawiająca jest dla mnie nadal słaba forma ekipy Haasa. W FP1 jechali na wolniejszych "gumach", ale podczas drugiej sesji nadal sporo im brakowało do jakiegoś konkurencyjnego tempa. Podobnie jak w przypadku Toro Rosso - powracający za kółko kierowca jest szybszy od tego, który jeździł podczas pierwszej sesji. Różnica też podobna jak w siostrzanej stajni Red Bulla, bo około 0.5 s. na korzyść Magnussena. Kierowcy Haasa narzekali na ogólny balans i na pracę opon, dlatego trudno im będzie awansować na wyższe miejsca. Optymistycznie jednak powiem - jutro też jest dzień!
W Sauberze w zasadzie bez zmian. No, może jedna mała zmiana w postaci lepszego o 0.1 s. czasu Wehrleina od Ericssona. Jazda dla samej jazdy, no ale co mi tam do tego.
Podsumowując, niepokojąco niskie tempo Ferrari i rewelacyjna forma Red Bulla - to dwa stwierdzenia, które przychodzą mi na myśl po tej sesji. Mercedes zdaje się po prostu wykonywać swoją pracę i czeka na potknięcia rywali. Wiedzą, że są szybcy, ale chyba nie najszybsi. W środku stawki na pewno na duże punkty liczy McLaren i Force India. Czy dołączy do nich chimeryczny Hulkenberg? Trudno powiedzieć, bo wyścig w Singapurze rządzi się swoimi prawami. Z tego co pamiętam to chyba 13-krotnie pojawiał się samochód bezpieczeństwa podczas wszystkich edycji. Trzeba dodać, że pojawiał się na torze w każdym wyścigu od kiedy Singapur dołączył do kalendarza F1. Jestem wręcz przekonany, że i tym razem się pojawi i jak zawsze jednym pomoże, a innym zaszkodzi! Tymi słowami zapraszam do dalszej części weekendu, bo za nami dopiero przystawka :)
Oczywiście, pierwsza sesja treningowa nie dała nam ostatecznej odpowiedzi na to kto i jak szybki będzie w Singapurze. Wiemy jednak, że Red Bulle będą mocne. Zapraszam na krótkie podsumowanie wydarzeń z tej sesji.
Sesja rozpoczęła się na nieco wilgotnym torze, ale kierowcy spokojnie jeździli na mieszankach przeznaczonych na suchą nawierzchnię. W tej sesji mogliśmy oglądać dwóch młodych kierowców - Sean Gelael pojawił się w bolidzie Toro Rosso zastępując Carlosa Sainza, a Antonio Giovinazzi w Haasie zastąpił Kevina Magnussena. W przypadku GP Singapuru pierwsza sesja treningowa (podobnie jak w Bahrajnie) nie jest aż tak istotna jak druga. Wyścig jak i jutrzejsze kwalifikacje odbędą się o podobnej godzinie co właśnie druga sesja treningowa. Stąd warunki będą podobne co powoduje, że kierowców czeka sporo pracy w wieczornej sesji. Przejdźmy do samych wyników.
Zespół Red Bulla już od początku pokazuje, że będzie się liczył w walce o zwycięstwo. Daniel Ricciardo już podczas tej sesji wykręcił absolutny rekord toru. Oczywiście to było to przewidzenia biorąc pod uwagę charakterystykę tegorocznych samochodów. Max Verstappen do Daniela stracił 0.121 s. więc jest bardzo blisko. Myślę, że dalsza część weekendu nie będzie gorsza.
Kierowców Red Bulla przedzielił Sebastian Vettel tracąc tylko 0.1 s. do Ricciardo. Ferrari miało tu dominować, ale jak narazie to Red Bull wydaje się prowadzić lepiej. Ponadto Kimi Raikkonen dopiero na 7. miejscu ze stratą do Niemca w okolicach 1.1 s.! Jednak to dopiero pierwsza sesja treningowa, a jak pokazał ten sezon, Ferrari nie raz przyspieszało w drugim i trzecim treningu. Póki co jestem o nich spokojny.
Lewis Hamilton zakończył udział w treningu na 4. lokacie ze stratą do Daniela ok 0.5 s. Spodziewano się, że ekipy z Maranello i Milton Keynes mogą być szybsze więc to nie jest jakaś niespodzianka. Jak narazie sporo pracy do zrobienia ma duet Mercedesa (problemy z tyłem Bottasa, który twierdził, że jest kompletnie nie do jazdy). Widać, że problemem jest dłuższy rozstaw osi - pierwszy, najszybszy sektor był bardzo dobry w wykonaniu mistrzów świata. Natomiast bardziej kręte sektory 2. i 3. należały już do Ferrari i Red Bulla. Ekscytująco zapowiada się walka o ostateczne zwycięstwo do samego końca weekendu.
Bardzo wysoko, bo na P5, uplasował się Sergio Perez. Z problemami borykał się natomiast Esteban Ocon, którego czas był słabszy od czasu Meksykanina o ponad 1.5 s. Mam nadzieję, że to złe miłego początki. Wierzę również, że Force India wyciągnęło wnioski z GP Monako gdzie ich forma powiedzmy delikatnie była niezadowalająca.
Żadnym zaskoczeniem nie jest obecność w top 10 Fernando Alonso. To właśnie na tym torze McLaren upatruje się największych szans na pokaźną zdobycz punktową. Hiszpan do Bottasa stracił tylko 0.3 s. Oczywiście nie obyło się bez sztandarowego w tym sezonie "No power, no power", ale i tak jest nieźle. Byle tylko maszyna wytrzymała. Stoffel Vandoorne (P11) pojechał też całkiem dobrze choć miewał drobne przygody. Na szczęście samochodu nie uszkodził. Czekam co pokażą w dalszej części weekendu.
W top 10 spodziewałem się również duetu Renault. Dostałem jedynie Nico (P9), bo Jolyon zajął 12. lokatę. Na jego usprawiedliwienie dodam, że ponownie miał kłopoty z samochodem - tym razem odpowiedzialne były hamulce. Dlatego też, wiele wskazuje, że w Renault bez zmian - Hulk szybki na pojedynczym kółku, a Palmer z problemami.
Pierwszą dziesiątkę zamknął Danil Kvyat. Po Toro Rosso sobie wiele obiecuje w ten weekend (mam nadzieję, że mnie nie zawiodą). Rosjanin bez większych problemów przejechał przez FP1. Niestety istotne mogą być brakujące kilometry na koncie Carlosa Sainza (zastępował go Sean Gelael). Wiemy przecież, że na tego typu torach pewność siebie jest kluczowa, a nabiera się jej pokonując kolejne okrążenia. Zobaczymy jak będzie podczas FP2, kiedy do kokpitu wróci Hiszpan. Co do dyspozycji zastępcy to jak można było się spodziewać, nie brylował on zbytnio (był szybszy jedynie od kierowców Saubera).
Tak jak przypuszczałem Williams nie wygląda póki co jakby był nad wyraz szybki. Ponownie na torze wolnym, wymagającym dużego docisku stajnia Franka Williamsa nie należy do najszybszych nawet w środku stawki. Nie chcę od razu być złym prorokiem, ale byliśmy świadkami podobnych sytuacji nie tylko w tym, ale i w zeszłych sezonach. Po prostu ich samochody nie są zaprojektowane, żeby być szybkimi na takich torach (szkoda, że na innych też nie są orłami). Na dodatek problemy z silnikiem zgłaszał Lance Stroll, który w niedzielę ścigać się będzie w Singapurze po raz pierwszy. O niemalże 2 sekundy szybszy był Massa, ale do dziesiątego Kvata i tak stracił 0.8 s. Kolejny trudny weekend przed nimi.
Kierowcy Haasa byli szybsi tylko od duetu Saubera, Strolla i Gelaela. Ich słabsze tempo wyjaśniać można oponami - jako jedyni swoje najszybsze kółka pokonali na supermiękkich oponach (reszta na ultramiękkich). Czy jednak to wystarczy, aby wskoczyć do top 10? Czas pokaże. Na koniec dodam, że Grosjean był szybszy od Giovinazziego - czyli bez niespodzianek.
Sauber jak zawsze na końcu stawki. Ich strata do lidera to ponad 5 sekund! To już jest przepaść. Ciężko coś powiedzieć poza tym, że szybszy o niecałe 0.2 s. był Ericsson. Pozostaje czekać na lepsze czasy. Może w przyszłym sezonie, kiedy przesiądą się na silnik Ferrari.
Podsumowując, pierwsza sesja treningowa odbyła się bez większych zakłóceń. Kształt stawki jeszcze się klaruje, ale narazie nie ma większych niespodzianek. No może jedna w postaci nieco wolniejszego Ferrari niż się spodziewaliśmy. Niemniej jednak więcej dowiemy się z drugiej i trzeciej sesji, na które ze swojej strony gorąco zapraszam.
Jesteście na blogu poświęconym najpiękniejszemu ze sportów motorowych - Formule 1. Przeczytacie tutaj o nowościach w świecie wyścigów jak i o historycznych wydarzeniach.