Za nami tegoroczne GP Monako. Oczywiście, tak jak się spodziewano, nie był to festiwal wyprzedzania. Zanotowano tylko jeden udany manewr wyprzedzania (Perez na Strollu). O końcowych pozycjach w dużej mierze zadecydowała strategia i różne incydenty (awarie oraz wypadki). Pierwsze 60 okrążeń to jeden z najspokojniejszych wyścigów w ostatnich latach. Dopiero kolizja Buttona z Wehrleinem przyniosła nieco akcji w wyniku zacieśnienia stawki po wyjeździe samochodu bezpieczeństwa. Dzięki temu mieliśmy przynajmniej próby ataków, a dzięki większej presji pod koniec wyścigu mogliśmy liczyć na błędy kierowców. Przejdźmy jednak do omówienia wyników i  oceny zawodników.
Sebastian Vettel (P1) & Kimi Raikkonen (P2) - Najlepszy możliwy wynik dla Scuderii Ferrari (i dla Vettela). Dla Niemca i Fina był to generalnie dość spokojny wyścig. Obydwaj na pierwszym stincie odjeżdżali reszcie stawki. Pod koniec stintu Raikkonen powoli zabierał się za dublowanie kierowców i to tam trochę czasu stracił. Na 36. okrążeniu Kimi zjechał do alei serwisowej na zmianę opon czym pokrył ewentualną próbę podcięcia ze strony Bottasa. Po wyjeździe jednak tracił nieco czasu, bo znalazł się za wolniejszymi kierowcami. Tymczasem Vettel zdecydowanie przyspieszył i stworzył sobie na tyle dużą przewagę, że po zmianie opon pozostał na prowadzeniu. Od tej pory Raikkonen zdecydowanie zaprzestał walki o zwycięstwo. Zamiast tego zwolnił sporo przez co mógł się nadziać na bardzo szybkiego Daniela Ricciardo. Koniec końców bez problemów utrzymał się przed nim (ze strony Australijczyka nie było nawet próby ataku). Nawet wyjazd samochodu bezpieczeństwa na 60 okrążeniu nie zmienił nic w rywalizacji, pomimo, że stawka została zacieśniona. Pozostaje pytanie... Czy Ferrari specjalnie zagrało tak, żeby to Niemiec zwyciężył czy po prostu Raikkonen był dziś wolniejszy. Oczywiście, nawet jeśli był wolniejszy to w Monako przede wszystkim liczy się pozycja. Nawet gdyby był wolniejszy to zdecydowana różnica w strategii (Vettel pozostał na ultramiękkiej mieszance 5 kółek dłużej) pomogła mu przeskoczyć Kimiego w pitstopach. Pewnie, że Kimi mógł cisnąć Seba na drugim stincie, ale jasne jest, że wyprzedzić by nie zdołał. Obawiałem się, że to się tak skończy, ale mam tylko nadzieję, że to po prostu nie był dzień Raikkonena, a nie strategia Ferrari. Koniec końców komplet punktów wędruje do stajni z Maranello. Od strony statystycznej był to pierwszy dublet Ferrari od kontrowersyjnego GP Niemiec 2010 (130 wyścigów temu). Po 16 latach Ferrari zwycięża na ulicach Księstwa Monako. Sebastian Vettel zrównał się ilością zwycięstw z Lewisem (po dwie wygrane). Po raz dziesiąty w ciągu 24 lat Niemiec wygrywa w GP Monako. Co do samego GP Monako to trzeci raz z rzędu wyścig kończy się dubletem którejś stajni. Dla Ferrari to dziewiąta wygrana na tym torze oraz 90-ty dublet w historii. Sebastian i Kimi czterokrotnie kończyli wyścig na pozycjach 1-2., ale to pierwszy raz kiedy zrobili to będąc kolegami z zespołu. Dla Raikkonena to najlepszy wynik od zeszłorocznego GP Hiszpanii kiedy też był drugi. Natomiast na podium w Monako nie stawał od 2009 roku (był tam trzeci). Vettel powiększył przewagę w klasyfikacji generalnej nad Hamiltonem do 25 punktów.

Daniel Ricciardo (P3) - Trzecie podium zdobyte na ulicach Księstwa Monako. Bardzo dobry wyścig w jego wykonaniu. Na pewno więcej się nie dało uzyskać, ale nie można powiedzieć, że nie próbował. Doskonała strategia razem ze świetnym tempem przez całe zawody dały drugie z rzędu podium. Podobnie jak Vettel przeskoczył Kimiego (dzięki overcut) Daniel przeskoczył nie tylko Verstappena, ale i Bottasa. Kiedy Ci dwaj zjechali na zmianę opon, Australijczyk został na torze notując rewelacyjne czasy. To pozwoliło mu utrzymać się przed nimi po zmianie swoich opon. Potem to już tylko próba gonienia Kimiego. Zrobiło mu się na pewno gorąco jak po wznowieniu rywalizacji na 67. okrążeniu zawadził lewym kołem o bariery przy wyjściu z St. Devote. Skończyło się (na jego szczęście) bez jakichkolwiek problemów. Po wyścigu mówił, że koła skręcił maksymalnie, ale nie miał przyczepności przez schłodzone opony w trakcie neutralizacji. Zasłużone podium zdecydowanie. Ciekawe gdzie ukończyłby wyścig gdyby czasówka poszła po jego myśli? 

Valtteri Botass (P4) - Na pewno Valtteri jest rozczarowany, bo w końcu nie utrzymał swojej pozycji ze startu. Z drugiej jednak strony to najlepsza pozycja w karierze jeśli chodzi o GP Monako (nigdy wcześniej nie zdobył tu nawet punktu). Po starcie na dohamowaniu do St. Devote przyblokował opony i mogłoby się wydawać, że będzie do zwiastować kłopoty przy pierwszym stincie. Czy tak się stało? Nie do końca, choć tempa Ferrari na pewno nie miał (przynajmniej na początku). W pewnym momencie gonił Kimiego i był blisko, ale musiał się martwić o Verstappena, który próbował go podciąć. W Mercu pokryli jego strategię i zachował swoją pozycję. Co się nie udało Maxowi udało się Danielowi. Fin po zjeździe do boksów wyjechał w małym tłoku przez co tracił czas. To plus świetne czasy Ricciardo wystarczyły. I tak dla Bottasa wyścig się skończył, choć praktycznie cały czas czuł oddech młodego Holendra. Na pewno częściowo stracone 3 punkty, ale nie jest najgorzej patrząc na formę Merca w Monako. Bottasa trzeba pochwalić. Good job!
Max Verstappen (P5) - Zacznijmy od tego, że to jego pierwszy finisz w Monako (dwukrotnie kończył wyścig w wyniku wypadku). Na pewno nie jest zadowolony, szczególnie patrząc na rezultat Ricciardo. Na starcie utrzymał swoją pozycję i próbował nękać Bottasa w zasadzie cały wyścig. Niestety, nic się nie udawało, Bottas nie popełniał błędów i nawet próba podcięcia nie wyszła. Dał się natomiast podciąć Australijczykowi. Poza tym miał parę momentów (m.in. za basenem), ale generalnie dowiózł spokojnie 10 punktów do mety. 

Carlos Sainz (P6) - Kolejny rewelacyjny wyścig Hiszpana. Tak jak się spodziewałem Toro Rosso było to czwartą siłą zdecydowanie. Byłem ciekaw jak Carlos poradzi sobie z atakującym Hamiltonem, który robił co mógł, żeby wdrapywać się a wyższe miejsca. To jego najlepszy wynik w Monako w karierze (punktował we wszystkich 3 GP Monako, w których brał udział). Generalnie, poza walką z Hamiltonem (której powiedzmy sobie szczerze nie było) jechał spokojny, bezbłędny wyścig. Gratulacje! Po raz kolejny pokazał się lepszym ekipom i czeka... czeka na jakąś ofertę od czołowej ekipy. Trzeba go brać choć Red Bull tak łatwo go nie puści.
Lewis Hamilton (P7) - Dla 3-krotnego mistrza świata to chyba absolutny maks jaki mógł wyciągnąć w tym wyścigu. Według strategów Merca P10 było szczytem, więc P7 jest absolutnie wynikiem świetnym. Oczywiście, biorąc pod uwagę dominacje Mercedesa w ostatnich 3 latach ten wynik należy uznać za rozczarowujący. Dla Lewisa to był ciężki weekend. Nietrafione ustawienia i problemy z dogrzaniem opon. Podobnie jak w Soczi, tak i tu Lewis sobie nie radził, natomiast Valtteri nie zgłaszał problemów. Co do wyścigu to Lewis szybko na starcie zyskał jedną pozycję. Dzięki strategii i świetnej jeździe momentami udało się przeskoczyć kierowców Haasa. Niestety Sainzowi już nie dał rady. Nadal ma 100% skuteczność w dojeżdżaniu do mety w Monako, choć P7 to najniższa jego pozycja od zeszłorocznego GP Chin. Drugi raz w ciągu ostatnich trzech wyścigów Lewis jest poza podium. Dodając do tego brak podium Bottasa przerwana została seria 21 podiów z rzędu (czwart najdłuższa seria). Dodatkowo, to czwarty wyścig bez podium żadnego z kierowców Mercedesa od 2013 roku (inne to GP Węgier i Singapuru 2015 oraz GP Hiszpanii 2016). Niech jak najszybciej zapomni o tym weekendzie i goni Seba bo już jest o 25 punktów z tyłu.

Romain Grosjean (P8) - Co za dziwny kierowca z tego Grosjeana. Może cały weekend narzekać na bolid (nawet podczas wyścigu), a i tak jest w stanie dowieźć bardzo dobry rezultat do mety. Bardzo dobra postawa i dziś udało się mu unikać incydentów na torze.

Felipe Massa (P9) - Znakomity rezultat dla Brazylijczyka, którego skreślałem już od początku weekendu. Te dwa punkty mogą na koniec sezonu okazać się bardzo istotne. Oczywiście skorzystał na pechu rywali, ale na tym to polega między innymi. Nie można powiedzieć też, że miał łatwy wyścig, bo musiał kontrolować temperaturę hamulców przez całe zawody. Felipe pokazał, że jest solidnym dostarczycielem punktów.

Kevin Magnussen (P10) - Wyścig z przygodami dla Duńczyka. Na stacie wskoczył na P9 i jechał po pewne punkty, a może i P8, ale przytrafił mu się "kapeć" po przejechaniu po jakiś elementach na St. Devote. Zjechał na drugi wymuszony pitstop i stracił kilka miejsc. Na P9 wskoczył ponownie po kolizji Pereza z Kvyatem. Tak właśnie pierwszy podwójnie punktowany wyścig dla Haasa w tym sezonie (jak i w krótkiej historii) staje się faktem. Zrównują się w klasyfikacji z Renault. Oj ciasno będzie w tym sezonie w środku tabeli.

Jolyon Palmer (P11) - Prawie punkty, a jednak nie. Dzięki problemom innych Palmer skończył na P11. Pozytywem może być jego w miarę bezbłędna jazda dziś i sam fakt, że nie rozbił się w trakcie wyścigu. Na punkty musi jeszcze poczekać. 
Esteban Ocon (P12) & Sergio Perez (P13) - Wyścig kompletnie do zapomnienia na hinduskiej stajni patrząc na poprzednie wyścigi tego seoznu. Ocon jechał naprawdę świetny wyścig, ale jego marzenia w kolejnych punktach dla zespołu zostały odebrane przez przebitą oponę. Spadł niemal na koniec stawki i punktach nie było mowy. Perez natomiast na starcie lekko zbił się z samochodem Carlosa Sainza przez co trochę uszkodził przednie skrzydło. To wymusiło trochę krótszy pierwszy stint i po wyjeździe z alei serwisowej wyjechał za Strollem. Udało mu się go jakoś wyprzedzić (jedyny udany manewr wyprzedzania w tym wyścigu). Niestety później chyba puściły mu trochę nerwy. Raz go blokował Wehrlein w Nouvelle Chicane. W samej końcówce bardzo optymistycznie zaatakował Kvyata w La Rascasse czym zakończył wyścig Rosjanina. Został za to ukarany (+10 sekund do rezultatu końcowego oraz 3 punkty karne). Jak dla mnie to był incydent wyścigowy. Już nie raz w Rascasse dochodziło do podobnych manewrów (również z podobnymi konsekwencjami). Dla samego zespołu to przerwana seria 17 wyścigów zakończonych w punktach. Dla Pereza to również przerwana passa piętnastu wyścigów w punktach - najdłuższa seria w stawce. Teraz to "brzemię" spada na Vettela i Hamiltona (po 11 wyścigów w punktach z rzędu). Ponadto, to pierwszy wyścig w tym sezonie kiedy to Force India nie punktuje (do tej pory podwójnie punktowali w każdym z wyścigów w tym roku). Meksykaninowi pozostaje tylko radość za uzyskanie najszybszego okrążenia w wyścigu. Marna pociecha, ale zawsze coś.

Danil Kvyat (P14) - Nie ujrzał flagi w biało-czarną szachownicę (został sklasyfikowany, bo przejechał 90% dystansu wyścigu). Miała być walka  o punkty no i była. Start był słaby i Rosjanin spadł o 2 pozycje w dół. Udało mu się wdrapać na P9, ale w wyniku ataku Pereza zmuszony był do zatrzymania samochodu (zbyt duże uszkodzenia). Szkoda, bo jak wspominałem w czwartek Toro Rosso byli tu czwartą siłą i mieli szansę na P6 i P7 (po nieudanych qualach Lewisa). W czwartek Kvyat był szybszy od Carlosa i miałem nadzieję, że pokaże się z lepszej strony. Jakoś te problemy nie chcą go opuścić. Kolejna szansa już za dwa tygodnie w Montrealu.

Lance Stroll (P15) - Bez zaskoczenia tutaj. Oczywiście, cieszy fakt, że się nie rozbił w debiucie (pomijając wypadek z FP2), ale te jego prośby o pomoc zespołu w trakcie neutralizacji były naprawdę żałosne. Ostatecznie zmuszony się wycofać z powodów technicznych. Za 2 tygodnie domowy wyścig - GP Kanady. Może tam wreszcie pokaże swoją jakość, której ciągle brakuje.

Stoffel Vandoorne (DNF) - Pomimo kary na starcie jechał bardzo dobry wyścig. Był nawet na P7 przez pewien czas i wstrzymywał Pereza. Jednak problemy przy restarcie na 67. kółku (niedogrzane opony i przegrzane hamulce spowodowały, że zakończył wyścig na barierze w St. Devote. Liczył na pewno na walkę o punkty, bo to jak najbardziej było możliwe, ale niestety nie dał rady. Smutny koniec najlepszego wyścigu w jego krótkiej karierze.

Marcus Ericsson (DNF) - Podobnie jak kolega wyżej zakończył swój udział na banadzie w St. Devote. Nie pamiętam weekendu wyścigowego bez wypadku w tym miejscu. Oprócz Pascala Wehrleina był jedynym kierowcą startującym na supersoftach, ale na niewiele się to zdało. Nie ma o czym mówić.

Jenson Button (DNF) - Prawdopodobnie ostatni w karierze wyścig byłego mistrza świata. Brytyjczyk liczył na piąty z rzędu wyścig w Monako w punktach. Niestety, kara cofnięcia piętnastu pozycji na starcie (ostatecznie start z pit lane) już mu to dość skutecznie utrudniła. Jechał na dnie tabeli za Wehrleinem od początku wyścigu (obaj zaliczyli swój pitstop na pierwszym okrążeniu). Na 60-tym okrążeniu w zakręcie Portier Button zdecydował się zaatakować Niemca. Ten zamknął mu "drzwi" i doszło do kolizji. W jej wyniku podbiło bolid Saubera, który górną częścią wylądował na zewnętrznej barierze na wyjściu z Portier. Na szczęście Pascalowi nic się nie stało, a Button za swój wybryk został ukarany (3 pozycje do tyłu i 2 punkty karne). Miałoby to sens gdyby Jenson jeszcze wystartował w wyścigu w przyszłości, a na to się nie zanosi. W wyniku wypadku Button zniszczył przednie zawieszenie w swoim samochodzie i został zmuszony do zaparkowania go za Nouvelle Chicane. McLaren po raz pierwszy od 2009 nie zapunktował w GP Monako. Zamiast tego mamy trzeci podwójny DNF w tym sezonie. Można powiedzieć dobrze zrobił, że wybrał Indy, ale tam znów ta nieszczęsna Honda nie dała rady :( Smutne, bo jechał naprawdę świetnie z szansami na ostateczny tryumf.

Pascal Wehrlein (DNF) - Po pitstopie na 1. kółku liczył na jazdę na ultrasoftach do mety, ale tempa nie miał zbyt dobrego do walki o jakieś wyższe pozycje. Punkty mógł zgarnąć tylko w wypadku awarii i kolizji wielu rywali wyżej, co miało miejsce. Niestety na 60. kółku doszło do wypadku z Buttonem, o którym pisałem wyżej. Do był koniec wyścigu, ale najważniejsze, że wyszedł z niego cały choć ponoć uderzył głową w barierę (miejmy nadzieję, że nie będzie żadnych opóźnionych efektów po tym wypadku). Pamiętajmy, że Pascal nie wystartował w dwóch pierwszych wyścigach tego sezonu z powodu urazu szyi i pleców po wypadku w trakcie Race of Champions. Teraz krótki odpoczynek, a potem Montreal. Co do samego Saubera to weekend do zapomnienia - poprawki nie działały, a obydwaj kierowcy ze statusem DNF. Dla każdej stajni to katastrofa.

Nico Hulkenberg (DNF) - Dla Renault, który chciał rozpocząć celebrowanie 40-lecia w F1 to kompletnie nieudany wyścig. Jasną rzeczą jest to, że liczono na Hulka w tym wyścigu i mogło być całkiem nieźle, bo po starcie Hulka wskoczył na P10. Niestety długo nie poszalał na torze, bo w wyniku awarii skrzyni biegów wycofał się na 16. okrążeniu. Nie mogę w pełni ocenić jego występu, bo po prostu był za krótki. Myślę, że punkty były w zasięgu.
Podsumowując, mam nieco mieszane uczucia co do tegorocznego GP Monako. Oczywiście, blichtr, przepych, prestiż jest nieodłącznym elementem tego miejsca. Niestety, tylko zagorzali fani mogli czerpać z tego wyścigu trochę radości, bo akcji na torze było niewiele (a w zasadzie w ogóle). Wyjazd safety cara zacieśnił stawkę, ale nawet to nie spowodowało, że nagle mieliśmy walkę w koło w koło na całym torze. Wyścig w Monako każdy kierowca rozgrywał sam ze sobą (i ewentualnie z czasem). Odważyłbym się powiedzieć, że GP Rosji było lepsze, a jak pamiętamy tam też niewiele się działo. Niemniej jednak, nigdy nie wyrzuciłbym tego weekendu z kalendarza F1. Ten klimat, ta atmosfera, to miejsce jest wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju. Sam wyścig może zawiódł, ale Monako jako miejsce na pewno nie! A już za dwa tygodnie Hamilton ma szansę odegrać się Ferrari, bo jedziemy do jego królestwa (5 wygranych, a w tym ta pierwsza w 2007 roku o ile dobrze pamiętam). Na pewno powinien bardziej sprzyjać stajni z Brackley niż ulice w Monako, ale to też tor typu stop and go, a na tego typu obiekcie nie poszło im po ich myśli (patrz tor Sakhir w Bahrajnie). Według mnie Ferrari ponownie będzie w bardzo wysokiej dyspozycji. A na dziś to tyle :)

"Take care of my car!" - Fernando Alonso
"OK... I'm going to pee in your seat." - Jenson Button