Szaleństwo absolutne podczas GP Azerbejdżanu na ulicznym torze w Baku. Zacznijmy od tego, że wszystkie przedwyścigowe prognozy i przewidywania trzeba wrzucić do szuflady. W tym wyścigu było wszystko: mega występy, błędy, awarie, wypadki, kolizje, żółte i czerwone flagi, samochód bezpieczeństwa. kary, wyprzedanie, walka mechaników z czasem, podwójne wycofywanie się z wyścigów. Po prostu jedno wielkie szaleństwo. Aż dziesięciu kierowców było na miejscach 1-3 w ciągu wyścigu. Trudno opisać to wszystko w skrócie, ale się postaram. Rozpocznijmy jak zawsze od oficjalnych wyników wyścigu.
Daniel Ricciardo (P1) - Dla Daniela ten wyścig to doskonały przykład rollercoastera. Po dość spokojnym starcie utrzymał swoją pozycję a po kolizji RAI z BOT zyskał jedną pozycję. Niestety musiał zjechać na wcześniejszą wymianę opon (na 6. okrążeniu). Stało się tak dlatego, że odłamki innych bolidów leżące na torze dostały się do kanałów chłodzących hamulce w bolidzie Australijczyka. Spadł na 17. lokatę i mogłoby się wydawać, że o dobrym wyniku nie ma mowy. Nic bardziej mylnego, w tak dziwnym wyścigu. Wielokrotny wyjazd SC z powodu różnych przyczyn (m.in. awaria Danila Kvyata) spowodował, że przy każdym restarcie Ricciardo mógł zaatakować kierowców przed sobą. To historii na pewno przejdzie potrójne wyprzedzenie przed T1, kiedy to wyprzedził jednocześnie Hulkenberga, Massę i Strolla (w tym samym czasie Stroll i Hulk również przeskoczyli Massę). Dzięki kolizji kierowców Force India nagle Daniel znalazł się na 3. pozycji - za Hamiltonem i Vettelem. Na P1 wskoczył dzięki zjazdowi do boksów Lewisa (problem z zagłówkiem) i karą Vettela. Będąc już na prowadzeniu kontrolował tempo ani przez moment nie będąc zagrożonym. Niesamowicie ułożyły się zawody dla Australijczyka. Oczywiście, pomogło trochę szczęścia i losowości, ale jego jazda przez cały wyścig była bez zarzutu. Wspaniała wygrana. To jego 5. zwycięstwo (ostatni raz wygrał w zeszłorocznym GP Malezji). Co ciekawe wszystkie swoje zwycięstwa zdobył na różnych torach startując z poza top 3. Wygrana Ricciardo to wygrana z najniższego pola na starcie od GP Europy 2012 (w Walencji Alonso tryumfował startując z 11. pola). Ponadto, to czwarte podium z rzędu dla Daniela (po Hiszpanii, Monako i Kanadzie).

Valtteri Bottas (P2) - Jeśli dla RIC to był rollercoaster to w takim razie nie wiem jak nazwać 2. lokatę Valtteriego. Już po starcie w drugim zakręcie doszło do jego kolizji z Raikkonem. Kierowca Ferrari od zewnętrznej zaatakował Bottasa w T2. Ten nie zmieścił się w zakręcie i przejechał po tarce przez co jego bolid podbiło i nie mógł uniknąć zderzenia z Kimim (uszkodził mu podłogę, a dodatkowo RAI mocno dostawił prawą część samochodu do ściany). Sędziowie zaklasyfikowali tą kolizję jako incydent wyścigowy z czym się w 100% zgadzam (choć Kimi uważa inaczej). Bottas przebił oponę i całe okrążenie przejechał ślimaczym tempem. Po wizycie u mechaników wyjechał w środku stawki mając okrążenie straty. Dzięki wyjazdowi SC najpierw zdołał się oddublować, a potem dojechać do ostatniego kierowcy w stawce. Potem żmudnie zdobywał pozycję za pozycją (częściowo pomogły błędy i kolizje rywali). Końcówka wyścigu to niesamowita pogoń za Lancem Strollem jadącym na drugiej pozycji. Co najważniejsze, pogoń jak najbardziej udana, bo Fin wyprzedził Kanadyjczyka dosłownie na ostatnich metrach ostatniego okrążenia (różnica między nimi na mecie wynosiła 0.105 s.). Oczywiście Valtteri liczył na zwycięstwo, ale po takich przygodach na pierwszym kółku drugą lokatę brałby w ciemno. To drugie podium z rzędu dla Fina (po drugim miejscu w GP Kanady). Jego rekord podiów z rzędu to trzy. 

Lance Stroll (P3) - Nareszcie byliśmy świadkami solidnego występu Kanadyjczyka. Przez cały weekend Kanadyjczyk unikał błędów i jeździł bardzo dobrze. W wyścigu również, dzięki czemu korzystając w głównej mierze na kolizjach czy pechu rywali udało mu się stanąć na podium. Trzeba też pamiętać, że prawdopodobnie Felipe Massa byłby przed nim, gdyby nie pęknięty tylny amortyzator. Tak czy inaczej, pomimo dużego szczęścia trzeba pochwalić debiutanta za ten naprawdę dobry występ. Stroll tym samym został 208. kierowcą w historii F1, który stanął na podium, a dopiero trzecim Kanadyjczykiem (po Gillesie i Jaquesie Villeneuvach). Ostatnie podium dla Kanadyjczyka miało miejsce 16 lat temu w GP Niemiec (3. miejsce Jaquesa Villeneuve'a dla zespołu BAR). Lance jest drugim najmłodszym kierowcą na podium - 18 lat 239 dni (młodszy był tylko Max Verstappen), ale za to najmłodszym debiutantem na podium. Dla Williamsa to pierwsze podium od zeszłorocznego GP Kanady (3. miejsce Bottasa).

Sebastian Vettel (P4) - Jak tu opisać występ 4-krotne mistrza świata? Po starcie utrzymał 4. miejsce, ale już po kolizji BOT i RAI znalazł się za plecami Hamiltona. Wyglądało na to, że jak w poprzednich wyścigach walka o zwycięstwo rozegra się między nimi. Stało się jednak coś kompletnie niespodziewanego. W trakcie neutralizacji (o samej neutralizacji kilka słów na koniec) albo raczej już przed samym restartem (na 19. okrążeniu) Lewis po zakręcie T15 został uderzony w tył przez Seba. Sfrustrowany Niemiec pewny, że Lewis sprawdzał jego hamulce (brake tested) chciał pokazać, że nie z nim takie numery zrobił coś co trudno jest zrozumieć. Zrównał się z bolidem Hamiltona i wymachując rękoma uderzył w jego koła. O ile pierwszy kontakt spowodował małe uszkodzenia przedniego skrzydła u Vettela i tylnego u Hamiltona, to w wyniku drugiego nic się nie stało. Tak czy inaczej takie zachowanie Niemca jest absolutnie nie do zaakceptowania. Sędziowie bazując na danych telemetrycznych (ponoć) nie potwierdzili tego co twierdził Vettel. Dane wykazały, że Lewis jedynie odpuścił pedał gazu (i do nie do końca), a nie hamował. Są pewne zasady podczas restartu za samochodem bezpieczeństwa. Po pierwsze samochód prowadzący dyktuje tempo. Po drugie, nie ma on prawa (jak i żaden inny kierowca) wykonywać żadnych niebezpiecznych manewrów (w tym zbyt wolnej jazdy bez wyraźnego powodu). Według mnie Lewis bardzo subtelnie robił co mógł aby utrudnić restart Sebowi (a sobie rzecz jasna ułatwić, biorąc pod uwagę 2.2 km fragment z pełnym gazem następujący od razu po restarcie). A żeby zrobić brake test nie trzeba hamować - wystarczy odpuścić gaz. Lewis chciał, aby Niemiec musiał walczyć o swoją pozycję niż próbował go zaatakować. Oczywiście Vettel chciał znaleźć się jak najbliżej Brytyjczyka w trakcie restartu. Niemniej jednak, nawet gdyby Lewis zrobił to specjalnie (a myślę, że tak było - i jak widać upiekło mu się, bo sędziowie mu pobłażają), Vettel nie powinien się tak zachować. Po prostu najzwyczajniej w świecie powinien spróbować wyprzedzić Lewisa w późniejszej fazie wyścigu i tym udowodnić swoją "męskość". Tymczasem zachował się nieodpowiedzialnie (mógł uszkodzić też swój samochód) i bardzo głupio. Tak czy inaczej do restartu doszło i zarówno Lewis jak i Seb utrzymali swoje pozycje, ale zaraz później doszło do kolizji kierowców Force India i wyścig przerwano wywieszając czerwoną flagę. Jakiś czas po wznowieniu okazało się, że przyznano karę Sebastianowi (10 sekund stop-and-go, czyli najwyższa możliwa kara czasowa dostępna wg regulaminu + 3 punkty karne). Na jego szczęście problemy też miał Lewis (zagłówek), który również musiał zjechać do boksów. Seb został dłużej na torze i po karze wyjechał przed zdublowanym Perezem i co ważniejsze, przed Hamiltonem. Potem ścigał kolejnych kierowców i udało mu się ostatecznie ukończyć wyścig zaraz za podium. Niemiec po sześciu podiach z rzędu (od Australii do Monako) zaliczył drugi raz z rzędu ukończył poza pierwszą trójką. Vettel musi teraz unikać kontrowersyjnej jazdy, bo ma już 9 punktów karnych (12 w ciągu roku powoduje zawieszenie na jeden wyścig). Jeśli w Austrii otrzyma jeszcze 3 punkty to zabraknie go w stawce podczas GP Wielkiej Brytanii na Silverstone. Jeśli jednak uda mu się przetrwać weekend w Austrii bez punktów karnych to skasują mu się 2 punkty. Z siedmioma jednak będzie jeździł, aż do GP Malezji (czyli do początku października).
Lewis Hamilton (P5) - Miało być piękne zwycięstwo i możliwy skok na fotel lidera, a pozostało cieszyć się z 10 punktów za piątą lokatę. Hamilton po pewnym starcie utrzymał swoją pozycję i nic nie wskazywało na to, że zostanie wyprzedzony (przynajmniej na początku). Potem cała sytuacja z 19. okrążenia (o czym szczegółowo wyżej) i czerwona flaga zaraz potem. Niestety, szansę na zwycięstwo i objęcie prowadzenia w klasyfikacji generalnej zabrał mu prawdopodobnie błąd ludzki. O co chodzi? Już wyjaśniam. Lewis po wznowieniu rywalizacji miał problem z odpinającym się zagłówkiem w swoim samochodzie (doskonale widać było to na prostej start-meta). Początkowo zespół prosił go, żeby sam próbował to poprawić podczas jazdy na prostej. Jednak nie było to możliwe i dyrekcja wyścigu uznała, że stwarza to niebezpieczeństwo na torze i zarządził o wezwaniu Lewisa do boksów. Ten zjechał na wymianę zagłówka przez co stracił kilka pozycji. Najgorsze było to, że Vettel odbywający karę i tak wyjechał przed nim. Lewis przez pewien czas próbował zaatakować kierowcę Ferrari, ale bezskutecznie. Tak więc pozostało mu cieszyć się z 5. lokaty. Trzeba też wspomnieć o głupich prośbach Hamiltona w stronę zespołu. Prosił on, żeby Bottas (jeśli o nic nie walczy) zwolnił i wstyrzymywał Vettela przez co jemu ułatwi wyprzedzanie. Zespół zamknął usta Lewisowi mówiąć, że Valtteri walczy o P2. Naprawdę ze strony Lewisa to było żałosne. Koniec końców myślę, że ten wyścig mógł być punktem zwrotnym w mistrzostwach. Jeśli nawet nie to teraz zrobi się na pewno poważniej i ciekawiej, bo mnie bardzo podobała się to głupie zachowanie Vettela. Pokazało ono ludzka i męską stronę tego kierowcy. W historii zdarzały się już podobne przypadki. Z punktu widzenia statystyki to już trzeci wyścig w tym sezonie bez podium dla Lewisa, ale nadal punktuje on w każdym wyścigu (tylko Vettel może poszczycić się takim samym osiągnięciem).
Esteban Ocon (P6) - Również i w jego wyścigu się wiele działo. Wszystko było pięknie, bo RAI i BOT odpadli z walki. Verstappen w wyniku awarii sie wycofał, więc podium (nawet podwójne dla Force India) było w zasięgu. Niestety echa wyścigu w Montrealu dały o sobie znać (w mojej opinii). Po restarcie na sławnym już 19. kółku Perez i Ocon atakowali Vettela - bezskutecznie. Po pokonaniu zakrętu pierwszego Perez delikatnie uderzył w bolid Ocona. Ten będąc na wewnętrzej do T2 spróbował zaatakować Meksykanina. Perez nie odpuścił, a że nie miał miejsca to zahaczył o zderzył się z Oconem i delikatnie ze ścianą. Esteban przebił koło, a Sergio uszkodził skrzydło i podłogę. Tym samym obaj mieli zepsuty wyścig. Jeśli chodzi o całe zdarzenie to obyło się bez kar, ale według mnie winne było (pośrednio) kierownictwo Force India, które nie dało się im ścigać w Kanadzie. Ocon wiedział, że tak będzie pewnie i tym razem spróbował za wszelką cenę wyprzedzić Pereza (wszak na szali było może nawet pierwsze zwycięstwo). Meksykanin nie chciał odpuścić i doszło do kolizji. Drugi raz z rzędu zespół stracił sporo potencjalnych punktów. Ostatecznie, dzięki czerwonej fladze Oconowi udało się wskoczyć na P6. Marne to pocieszenie jak możliwe były miejsca w top 3. To siódmy wyścig w punktach (na osiem startów) w tym sezonie dla młodego Francuza.

Kevin Magnussen (P7) - Udany wyścig Duńczyka. Na pewno miał chrapkę na więcej zważywszy na problemy rywali (przez chwilę był nawet na podium). Popisał się świetnym manewrem na 24. okrążeniu wyprzedając jednocześnie Massę i Hulkenberga (zrobił to prawie identycznie jak Ricciardo okrążenie wcześniej). Niestety po wznowieniu rywalizacji po czerwonej fladze stracił dobre miejsce na korzyć szybszych kierowców. Niemniej jednak P7 po bardzo słabym weekendzie Haasa to bardzo dobra pozycja. To również trzeci wyścig w punktach Magnussena w tym sezonie.

Carlos Sainz (P8) - Słabo rozpoczęty wyścig młodego Hiszpana. Jak inaczej można nazwać spina, którego zaliczył po pierwszym zakręcie. W powyścigowym wywiadzie twierdził, że zrobił to dla zespołu, bo innym przypadku zderzyłby się z szalonym Danilem powracającym na tor po przestrzeleniu T1. Później na szczęście nie miał większych przygód i do mety dotarł na ósmej pozycji (oczywiście duża w tym zasługa pecha rywali). Statystycznie - po raz szósty w tym sezonie Carlos kończy zmagania w punktach.

Fernando Alonso (P9) - Pierwsze punkty Fernando i pierwsze punkty McLarena w tym sezonie. Chciałoby się rzec nareszcie. To w ogóle pierwszy podwójny finisz dla stajni z Woking w tym sezonie. Bardzo dobry wyścig Hiszpana. Przez pewien czas był nawet na podium i gdyby nie fakt, że mają bardzo słaby silnik to możliwa byłaby walka nawet o zwycięstwo. Niestety, właśnie takich wyścigów potrzebują w McLarenie, aby uzyskać dobry wynik. Szkoda tylko, że takie zawody przytrafiły się na torze, na którym moc silnika jest bardzo ważna. Ostatecznie 2 punkty dla McLarena, ale P10 wśród konstruktorów nadal pozostaje.

Pascal Wehrlein (P10) & Marcus Ericsson (P11) - Kolejny punkcik dla Pascala. Szkoda tylko, że przez większą część wyścigu jechał za Ericssonem, a goniący ich Vandoorne spowodował, że Szwed dostał polecenie przepuszczenia Wehrleina (to niby miało zabezpieczyć punkcik dla ekipy). Może za tym kryć się drugie dno, bo ostatnie zwolnienie Monishy Kaltenborn po części było ponoć spowodowane faworyzowaniem młodego Niemca. A nowi właściciele ponoć chcą faworyzować Ericssona. Może żeby zamknąć usta dziennikarzom postanowili przepuścić Niemca. Tego się jednak nie dowiemy. Co do samego Ericssona to żałuję, że to właśnie nie on zdobył ten punkt.
Stoffel Vandoorne (P12) - Kolejny bezbarwny wyścig w wykonaniu Belga. Po ośmiu wyścigach powoli staje się największym rozczarowaniem sezonu. Niewiele działo się podczas jego wyścigu (choć udało mu się kogoś wyprzedzić z tego co pamiętam). Pozostają mu dalsze próby w kolejnych zawodach.

Romain Grosjean (P13) - Absolutnie nieudany weekend Grosjeana. Pod koniec wyścigu zjechał do boksów wolnym tempem w wyniku awarii, ale został sklasyfikowany. Po wyścigu był na tyle sfrustrowany, że nawet nie udzielił mediom komentarza. Podkreślił tylko, że problemy z hamulcami trwają już półtora roku. Dla mnie interesujące jest to dlaczego takie problemy nie przytrafiają się Kevinowi? Niemoc Haasa jeszcze bardziej pogłębia złość Francuza, do którego narzekać zdajemy się już przywykać.

Kimi Raikkonen (P14) - Kolejny nieudany wyścig najstarszego kierowcy w stawce. A jak się okazało mógł wywalczyć tu swoje pierwsze zwycięstwo w tym sezonie. Niestety kolizja z Bottasem (po raz kolejny) utrudniła mu skutecznie jazdę. Do tego późniejsze przebicie opony na odłamkach i wycofanie się z wyścigu zniszczyło wyścig zupełnie. Jednak czerwona flaga spowodowała, że zespół Ferrari spróbował reanimować bolid Fina i wprowadzić go z powrotem do rywalizacji (z okrążeniem straty). Wszystko się udało, poza faktem, że bolid naprawiany był w garażu. Przepisy jednoznacznie mówią, że podczas czerwonej flagi wszelkie zmiany w samochodzie mogą zostać wprowadzane tylko na pit lane. Kimi więc dostał karę przejazdu przez aleję serwisową, a na okrążenie przed końcem nie walcząc już o nic wycofał się z rywalizacji. Umożliwił sobie tym samym bezkarną wymianę skrzyni biegów w następnym grand prix (w każdym samochodzie, który nie dotarł do mety możliwa jest wymiana skrzyni biegów bez otrzymania kary pięciu miejsc do tyłu). Szkoda tego wyścigu, bo Mercedes punktujący podwójnie odskoczył już na 24 punkty w klasyfikacji.
Sergio Perez (DNF) - Tak jak w przypadku Ocona była szansa na podium. O samej sytuacji z Francuzem pisać już nie zamierzam. Perez bardzo dobrze rozpoczął wyścig unikając przygód na pierwszym okrążeniu. Trzymał się wysoko w stawce - przed sławnym 19. okrążeniem był na P3. Dlatego miał prawo być zdenerwowanym po kolizji (do tego z kolegą z zespołu). Podobnie jak Raikkonen powrócił do rywalizacji po czerwonej fladze, ale tak samo jak Fin dostał karę przejazdu przez boksy (naprawa w garażu zamiast w pit lane podczas czerwonej flagi). Ostatecznie wycofał się z wyścigu w wyniku pękniętego siedzenia w bolidzie. Duża strata potencjalnych puntów dla Force India. Po całym zajściu chyba wreszcie lampka się zaświeciła w szefostwie hinduskiej stajni. Bedą musieli poważnie porozmawiać ze swoimi kierowcami jeśli chcą uniknąć takiej sytuacji w przyszłości.

Felipe Massa (DNF) - Podium, a może zwycięstwo zniknęło w chwili pęknięcia tylnego amortyzatora, przez które Brazylijczyk musiał wycofać się z wyścigu. Do tego czasu jego jazda była bez zarzutu i bardzo prawdopodobne było podwójne podium Williamsa (będącego w dobrej dyspozycji przez cały weekend). Felipe trzymał się z dala od kłopotów przez cały wyścig. To stawiało go w roli jednego z faworytów (po uwzględnieniu przewidywanej kary dla Vettela) do podium. Szkoda, ale pozostaje się cieszyć z P3 Strolla. Dobre punkty Williamsa, choć patrząc na wewnętrzne problemy Force India mogli ich odrobić zdecydowanie więcej.

Nico Hulkenberg (DNF) - O ile występu Palmera nie ma za bardzo jak ocenić tak Nico, który po dobrej jeździe znajdował się w punktowanej dziesiątce, nie zaliczy tego dnia do udanych. Jeszcze przed połową wyścigu Niemiec zahaczył o ścianę przy pokonywaniu szóstego zakrętu przez co zniszczył sobie prawe przednie zawieszenie. Pozostało mu jedynie zaparkować bolid. Nie popisał się w ten weekend Nico.

Max Verstappen (DNF) - Tragiczny weekend Holendra. W kwalifikacjach miał problemy z synchronizacją skrzyni biegów przy wysokich obrotach, a z wyścigu musiał się wycofać z powodu spadku ciśnienia oleju. A po tym co pokazał Ricciardo startując z P10, w co prawda ekstremalnie szalonym wyścigu, dublet był do zdobycia (i to z Maxem na szczycie). To czwarty DNF Maxa w ostatnich sześciu wyścigach (z czego 3 spowodowane zostały przez awarie). Verstappen niedługo może tego nie znieść (choć co ma w takim razie zrobić Alonso).

Danil Kvyat (DNF) - Po raz kolejny problemy techniczne wykluczają Rosjanina z rywalizacji. To właśnie jego samochód zaparkowany na torze był przyczyną pierwszego wyjazdu safety cara. Jego samochód po prostu się wyłączył, a do tego czasu jechał całkiem nieźle (choć popełnił błąd na starcie i stracił 2 pozycje). Nie miał on szczęście w ten weekend, a od piątku pokazał, że w Baku był szybszy od Sainza.

Jolyon Palmer (DNF) - Niewiele można powiedzieć na temat występu Palmera. Już po kilku okrążeniach został zmuszony do wycofania się z rywalizacji z powodu problemów technicznych (problemy z zapłonem, do których doszło już w trakcie dojazdu na pola startowe). Ciężki czas dla Brytyjczyka, któremu zarzuca się słabą jazdę. Szkoda tylko, że nie ma możliwości potwierdzenia swoich umiejętności za kierownicą. Ogólnie to koszmarny dzień dla Renault. Pierwszy podwójny DNF Renault. Palmer i Hulkenberg przejechali łącznie tylko 31 okrążeń. Francuski team opuscza Azerbejdżan jako jedyny zespół bez zdobyczy punktowej (aż 9 zespołów punktowało w tym wyścigu).
Zanim podsumuję całość chciałbym jeszcze kilka zdań napisać o decyzji wypuszczenia na tor samochodu bezpieczeństwa. Uważam, że niepotrzebnie podkręcano widowisko wyjazdem SC, kiedy tak naprawdę wystarczyłby wirtualny samochód bezpieczeństwa. SC jechał zbyt wolno (na co narzekało wielu kierowców) przez co robiło się naprawdę niebezpiecznie podczas restartu (wszyscy mieli problem z utrzymaniem odpowiedniej temperatury opon). Podczas VSC jedzie się zdecydowanie szybciej dzięki czemu utrzymanie temperatury opon nie stanowi tak dużego wyzwania. Oczywiście, bez SC w tym wypadku nie byłoby takiego wyniku jaki mieliśmy ani tak dużo walki. Niemniej jednak, w przyszłości liczę na bardziej odpowiedzialne decyzje ze strony dyrekcji wyścigu. A przed podsumowaniem kilka on-boardów:
Na podsumowanie napisać muszę, że był to naprawdę rewelacyjny wyścig. Na pewno najlepszy w tym sezonie (jeśli patrzymy pod kątem różnorodnych wydarzeń). To również był wyścig, który prawdopodobnie przeniósł walkę o mistrzostwo świata na zupełnie inny poziom. Po całym zajściu między pretendentami do tytułu myślę, że pojawi się teraz więcej napięcia a mniej kurtuazji. Szczerze mówiąc, podoba mi się to nawet bardziej, bo właśnie tego oczekuje od tego sportu - twardej walki na granicy przepisów. Oczywiście wyniki trafią do historii, ale o pojedynczych występach, a nawet całych sezonach mówić się będzie dekadami. 
"Vettel literally just came alongside me and turned in and hit me" - Lewis Hamilton on lap 19