Kolejny naprawdę dobry wyścig już za nami. Pogodna nie spłatała tym razem figla i zawody przeprowadzono w suchych warunkach. Dużo kontrowersji wzbudziła sytuacja z karami cofnięcia na starcie, którą otrzymało aż dziewięciu kierowców. Z tego względu chyba jedynie Lewis Hamilton wystartował do wyścigu z tej pozycji, którą zdobył w kwalifikacjach. Osobiście uważam, że jeśli kary mają pozostać to powinny być nałożone w całości. Jeśli kierowca zajmujący w czasówce miejsce załóżmy piętnaste i otrzymuje karę 25 miejsc do tyłu to niech startuje z prowizorycznego miejsca czterdziestego (każde pole jest od siebie oddalone o 8 m - łatwo więc policzyć, że kierowca ten powinien wystartować 160 m za ostatnim zawodnikiem (spada na ostatnie miejsce plus oddala się od nich o 160 m). Wtedy oczywiście kara zostanie w pełni nałożona, ale niestety system wciąż pozostaje nienajlepszy. Problemem jest to, że kierowca nie z własnej winy ląduje na końcu stawki nawet jeśli pokaże się z najlepszej strony podczas czasówki. Pamiętajmy jednak, że F1 to sport zespołowy i nie można mówić, że jeśli kierowca przez dostawcę silników albo swój zespół ląduje z tyłu - to niech zespół lub dostawca bierze na to odpowiedzialność. W mediach społecznościowych słyszałem już wiele różnych pomysłów (m.in. bez kary, ale po wyścigu konstruktor otrzyma tylko połowę zdobytych punktów, punkty ujemne, pewien % punktów zostanie odjęty po zawodach lub wymiana jednostki tylko w wypadku awarii). Jest to problem w dzisiejszej F1 i trzeba się tym możliwie szybko zająć. Niemniej jednak wracajmy do GP Włoch. Tak jak się spodziewano było to jeden z najkrótszych wyścigów w historii F1 (tych, które nie zostały przerwane), bo trwał godzinę i piętnaście minut (z sekundami). Te 75 minut jednak dało nam sporo walki o pozycję, ale zabrakło tylko jednego - walki o zwycięstwo. O tym wszystkim poczytacie poniżej, zaraz za tabelą z wynikami. Zapraszam!
Lewis Hamilton (P1) - Można powiedzieć, że to jeden z łatwiejszych tryumfów Lewisa w tym sezonie czy nawet w karierze. Po średnim starcie udało mu się utrzymać na pozycji lidera, którą oddał tylko na moment Bottasowi podczas zjazdu do alei serwisowej. Po pitstopie Fina powrócił na czoło stawki i kontrolując wyścig dojechał do mety. Nudny wyścig dla Hamiltona. Jechał prawie bezbłędnie przez cały weekend. To szósta wygrana Anglika w tym sezonie i pierwszy tzw. back-to-back (dwa zwycięstwa z rzędu). Hamilton wygrał trzy z ostatnich czterech wyścigów we Włoszech. Łącznie na Monzy ma cztery zwycięstwa (o jedno mniej niż Schumacher). Średnia prędkość Hamiltona w wyścigu (243.626 km/h) była piątą w historii GP Włoch, a tegoroczne zawody były najszybszymi od roku 2006 kiedy to wygrał Michael Schumacher (ze średnią prędkością 245.814 km/h). Dla Lewisa to 59. zwycięstwo w karierze, ale do Schumachera mającego ich 91 brakuje jeszcze sporo. Co ważniejsze, po raz pierwszy w tym sezonie stał się samodzielnym liderem klasyfikacji kierowców (ostatnio taka sytuacja była dokładnie rok temu - po GP Włoch 2016 do Singapuru jechał z przewagą dwóch oczek nad Nico Rosbergiem).

Valtteri Bottas (P2) - Dobry występ Fina. Zrobił to co do niego należało. Po starcie spadł za Raikkonena, ale szybko odzyskał pozycję. Potem bez trudu uporał się ze Strollem i Oconem. Dalsza część wyścigu to jechanie za Lewisem. Duet Mercedesa jechał ze skręconym do 90% silnikiem, bo był kompletnie nie zagrożony przez cały wyścig. Nie ma zbytnio o czym pisać. Spacerek po parku dający dublet - to wszystko. Dzięki finiszowi na drugiej pozycji Mercedes skompletował trzeci dublet w tym sezonie. Poza tym to 18. podium w karierze Fina (więcej niż Keke Rosberg w całej karierze). Wśród Finów tylko dwaj mają więcej wizyt na podium: Kimi Raikkonen (88) i Mika Hakkinen (51).

Sebastian Vettel (P3) - Seb ugrał co było do ugrania. Po starcie utrzymał pozycję. Podobnie jak Bottas dość szybko uwinął się z Raikkonenem, Strollem i Oconem. Gdy znalazł się za plecami duetu Mercedesa miał już stratę kilkunastu sekund do prowadzącego Lewisa. Nie był jednak w stanie się do nich zbliżyć. Pod koniec zawodów wyjechał poza tor w pierwszej szykanie co wg Niemca spowodowało pewne problemy z bolidem. Stracił przez to tempo i mógł jedynie kontrolować odległość do zbliżającego się Daniela Ricciardo. Ostatecznie finiszował na trzeciej pozycji ku uciesze tifosi. Szkoda, że właśnie w tym wyścigu stracił fotel lidera klasyfikacji generalnej. Dla Seba to 10. podium w tym sezonie (jest pierwszym w sezonie z dwucyfrową liczbą podiów). Poza tym dla niego i Hamiltona to 18. z rzędu ukończone GP w punktach (punktują nieprzerwanie od GP Japonii 2016).

Daniel Ricciardo (P4) - Super wyścig Australijczyka. Bardzo szybko awansował o kolejne pozycje. Pomogła też strategia, bo Ricciardo startował na miękkich oponach. Długi pierwszy stint i bardzo dobre tempo na supermiękkich pozwoliło zdobyć kolejne pozycje. Bez trudnu uporał się z Kimim Raikkonenem. Zbliżał się bardzo szybko do mającego problemy Vettela, ale ostatecznie dojechał poza podium. Daniel awansował aż o 12 pozycji (P16 do P4). Po raz pierwszy w tym sezonie przejechał najszybsze okrążenie w wyścigu, a po raz drugi zdobył nagrodę Kierowca Dnia. Za pierwszym razem otrzymał ją za występ w GP Wielkiej Brytanii, gdzie awansował z P19 na P5. Mam wrażenie, że Daniel uwielbia startować z tyłu stawki, bo wtedy wyścigi naprawdę układają się dla niego idealnie.

Kimi Raikkonen (P5) - Kolejny raz muszę napisać - słaby wyścig Raikkonena. Wczoraj zabrakło mu iskry podczas zawodów. Dał się szybko wyprzedzić Bottasowi, ale to jestem w stanie mu wybaczyć (Mercedes był po prostu szybszy). W trakcie wyścigu narzekał na tylne opony i jechał dość bezbarwnie. Pod koniec dał się łatwo ograć Ricciardo w Rettifilo. Szkoda, bo czwarte miejsce było w zasięgu. Problemem była pierwsza część wyścigu, bo o ile Strolla wyprzedził dzięki strategii to za Oconem spędził dobrych kilka albo i kilkanaście kółek. Ostatecznie udało mu się go wyprzedzić, ale strata do liderów była już ogromna. Potem w zasadzie spokojna jazda bez fajerwerków. Słabo Kimi słabo!
Esteban Ocon (P6) - Bardzo dobry wyścig młodego Francuza. Sam Esteban był zadowolony, ale nieco rozczarowany brakiem wymarzonego podium (to cecha mistrza). I tak udało mu się zdobyć wszystko co było do zdobycia. Dzięki Lewisowi, który średnio wystartował, Stroll został lekko zablokowany co pozwoliło Oconowi awansować na drugą pozycję. Niestety jego tempo nie było aż tak dobre, żeby utrzymać za sobą Bottasa, duet Ferrari i Ricciardo. Dodatkowo, długo musiał bronić się przed szybszym nieco Strollem - co zrobił skutecznie. Bardzo dobry wynik dla świetnego w tym sezonie Force India. Brawo! Finiszując na szóstej pozycji kontynuuje swój rekord punktowania w prawie każdym wyścigu (nie zdobył punktów tylko w GP Monako). Dzięki punktom Sergio Pereza Force India po raz dziesiąty w tym sezonie punktuje podwójnie. Tylko Mercedes (12) i Ferrari (11) mają takich finiszy więcej. Brawo!

Lance Stroll (P7) - Wreszcie bez żadnych wątpliwości mogę powiedzieć, że był to dobry i udany wyścig Kanadyjczyka. Po dobrym starcie niestety stracił pozycję na rzecz Ocona (Lewis lekko go spowolnił). Potem utrzymywał za sobą Kimiego. Niestety słaby pitstop (do czego nie przyzwyczaił nas Williams) uniemożliwił mu przeskoczenie Ocona. Stracił przez to pozycję na rzecz Raikkonena.W drugiej części wyścig startał się uprzykszaż życie młodemu Franzucowi z Force India, ale bezskutecznie. W końcówce nawet bronił się (skutecznie) przed Felipe Massą. Nie można jednak być zbyt chciwym - dobre 6 punktów wpada na jego konto.

Felipe Massa (P8) - Podobnie jak w przypadku Lance'a - dobry wyścig Brazylijczyka. Felipe na początku miał drobna przygodę z Maxem Verstappenem w Rettifilo (doszło do kontaktu w wyniku którego Holender przebił oponę). Sędziowie uznali to za incydent wyścigowy co według mnie było dobrą decyzją. Potem już całkiem dobra jazda Felipe i próba ataku Strolla. Tak czy inaczej wreszcie dobry wyścig Williamsa. Niestety, w przeciwieństwie do Force India duet Williamsa dopiero po raz drugi w tym sezonie punktuje podwójnie.

Sergio Perez (P9) - Na pewno na więcej liczył Meksykanin po tym wyścigu. Jednak P9 nie jest złe, a samo tempo było dobre. Pod koniec nawet znalazł się za duetem Williamsa, ale nie udało mu się skutecznie zaatakować. Wszystko utrudnił mu drugi pitstop, po którym wylądował w korku. Tam stracił kilka cennych sekund. Trudno jednak gdybać jak zakończyłby wyścig gdyby nie to. Generalnie, bardzo dobry występ Force India.

Max Verstappen (P10) - Za kierownicą RB13 startując z 13. pola w 13. rundzie sezonu mogło być chyba gorzej. A tak serio to dobry start Holendra. Trzecie okrążenie niestety przyniosło mu kolizję z Massą. W jej wyniku Max zmuszony został do wizyty w boksie i jak sam określił: "W tym momencie mój wyścig się zakończył". Zawody udaje mu się jednak ukończyć w punktach (1 oczko). Dzięki kilku dobrym manewrom pod koniec wyścigu udało mu się wskoczyć do punktowanej dziesiątki. Szkoda, że flagę w czarnobiałą szachownicę zobaczył dopiero po raz siódmy w tym sezonie. Generalnie, przejechał naprawdę dobry wyścig. Jak sam mówił, gdyby nie kolizja i przebita opona mógłby znaleźć się blisko podium. Po tym co pokazał Ricciardo nie wątpię. Nadal jednak ma najmniej przejechanych okrążeń w tym sezonie, ale nadgonił ich trochę do Palmera i Alonso.
Kevin Magnussen (P11) - Zespołowi Haasa w ten weekend zdecydowanie brakowało szybkości. Duńczyk ukończył wyścig maksymalnie wysoko. Szkoda straconej pod koniec dziesiątej pozycji na rzecz Verstappena, ale Holender był zdecydowanie szybszy. Nienajgorsze zawody Kevina. Pora teraz na Singapaur.

Danil Kvyat (P12) - Po Haasie Toro Rosso jest drugą ekipą, której zabrakło szybkości w ten weekend. Rosjanin uporał się jakoś z Hulkiem, ale utknął za Magnussenem. Raczej nic więcej nie dało się wycisnąć z tego pakietu.

Nico Hulkenberg (P13) - Problemy z balansem i brak prędkości maksymalnej skutecznie utrudniło walkę o pozycję Niemcowi. Trzeba przyznać, że po całkiem dobrej formie jaką pokazali w Belgii zawody na Monzy są dla nich kompletnym rozczarowaniem. Następny przystanek to Marina Bay w Singapurze gdzie powinno być lepiej.

Carlos Sainz (P14) - Hiszpan zakończył swoją serię, w której we wszystkich ukończonych wyścigach dojeżdżał na punktowanej pozycji. Podobnie jak w przypadku Kvyata - szybkość na prostej zbyt niska oraz zbyt niska prędkość w zakrętach (to wina pakietu aero na Monzy). Trzeba zapomnieć szybko o tej rundzie i szykować się do następnej, w której powinno pójść lepiej.

Romain Grosjean (P15) - Wyścig Francuza został skutecznie utrudniony po kontakcie z Danielem Ricciardo na początku (urwane przednie skrzydło). Potem jechał raczej spokojny wyścig i finisz na miejscu piętnastym był maksimum.
Pascal Wehrlein (P16) - Trudny wyścig dla kierowcy Saubera. Start ze środka stawki oczywiście był pozytywny, ale szybko okazało się, że tempa brakuje (i to bardzo) i spadek na koniec stawki był nieunikniony.

Fernando Alonso (P17) - Problemy z wrzucaniem biegów na wyższe skutecznie utrudniały Fernando jazdę już od początkowej fazy wyścigu. To ostatecznie zadecydowało o wycofaniu się z rywalizacji na kilka kółek przed końcem. Przykra sprawa, kiedy w tle odbywają się arcyważne rozmowy o tym co dalej w ramach projektu McLaren-Honda, a zespół żadnym z bolidów nie dojeżdża do mety.

Marcus Ericsson (P18) - Bardzo podobnie jak w przypadku Pascala wyścig Ericssona był ciężki. Pomimo stoczenia kilku pojedynków nie był w stanie utrzymywać dobrego tempa. Ponadto, w początkowej fazie wyścigu uszkodził nieco samochód co jeszcze bardziej utrudniło dobrą jazdę. Ostatecznie zespół zadecydował o jego wycofaniu na kilka okrążeń przed końcem rywalizacji. Chciałbym napisać coś pozytywnego o tym zespole, ale po prostu argumentów brak.
Stoffel Vandoorne (DNF) - Kompletnie nieudany wyścig dla Stoffela. Pojechał świetne kwalifikacje, ale został zmuszony do wymiany silnika co spowodowało spadek niemalże na koniec stawki. W samym wyścigu bardzo szybko okazało się, że właśnie NOWA jednostka napędowa odmówiła posłuszeństwa. Belg odczuł spadek mocy i został zmuszony do zakończenia wyścigu (udało mu się dojechać do alei serwisowej). Tragedia. Po prostu tragedia. Dla McLarena to już czwarty podwójny DNF w tym sezonie.

Jolyon Palmer (DNF) - To piąty nieukończony wyścig Plamera w tym sezonie. Trzeba przyznać ma ten chłopak pecha. Tak bardzo potrzebuje punktów, a tu nie tylko nie ma formy, ale i sprzęt nie zawsze pozwala mu pokazać jakiekolwiek umiejętności. Podczas tego wyścigu miał jedynie małą przygodę z Alonso. Kiedy Hiszpan próbował go wyprzedzić przed drugą szykana, ten będąc po zewnętrznej nie zmieścił się i ją ściął. Nie oddał miejsca Hiszpanowi za co dostał karę pięciu sekund. Kiedy Hiszpan się o tym dowiedział powiedział, że tak niska kara to żart. Najlepsze miało jednak dopiero nadejść. Kiedy po kilku okrążeniach Fernando zapytał inżyniera gdzie jest Palmer to otrzymując odpowiedź, o tym że Brytyjczyk się wycofał stwierdził krótko: "Karma". Oj Fernando jak ty mnie zaimponowałeś w tej chwili! A tak serio to wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że to ostatni sezon Palmera w Renault (a może i w F1). Jak dla mnie to jeden z najsłabszych zawodników w stawce (choć to fajny facet).
Podsumowując, po raz pierwszy w tym sezonie samodzielnym liderem klasyfikacji kierowców zostaje Lewis Hamilton. Przez ostatnie kilka lat zwycięzca GP Włoch tego samego roku zostawał mistrzem świata. Czy tak będzie tym razem? Jeszcze siedem wyścigów przed nami. Najbliższy - w Singapurze - powinien sprzyjać Ferrari. To tam dowiemy się więcej, bo jeśli tam Vettel nie wygra o tytuł może być bardzo trudno. W pewnym momencie trzeba będzie przenieść środki na sezon 2018. Szczerze mówiąc od paru wyścigów nie widzę większych szans dla Ferrari w klasyfikacji konstruktorów. Duet Mercedesa zdobywa duże punkty co wyścig czego nie można powiedzieć o stajni z Maranello (Kimi niestety nie jeździ najlepiej). W tej chwili przewaga Mercedesa to 62 punkty. Bez kompletnie nieudanego wyścigu mistrzów świata bardzo trudno będzie odrobić tyle punktów. Na pewno pierwsza szansa pojawi się w Singapurze, w którym bardzo lubi jeździć Seb, a bolid Mercedesa w ostatnich latach nie był tam najszybszy. Jak będzie w tym roku? Odpowiedź już za niespełna dwa tygodnie!